"Ale pani jest biała!", Brand Magazyn Centrum Biznesu i Sztuki Stary Browar, nr 13 2009
index witryny
strona główna
wstecz








BIEL W PODRÓŻY
      Jeżeli potraktować Japończyków jako wyjątek potwierdzający regułę, to zasadniczo podróżują tylko ludzie biali. Mieszkańcy Afryki przemieszczają się z własnej woli, gdy się przeprowadzają. Hindusi potrafią przemierzać całymi rodzinami subkontynent wzdłuż i wszerz, żeby odwiedzić święte miejsce. Muzułmanie mają pielgrzymkę do Mekki zapisaną w pięciu filarach swojej wiary. Tylko biały człowiek rusza w świat wiedziony chęcią poznania, potrzebą przyjemności lub nieodpartą żądzą znalezienia sensu życia.
      Wiele poszukujących "białych twarzy" rusza na wschód, kuszeni magią Orientu. Wraz z przekroczeniem umownej linii oddzielającej Europę od Azji, w sklepach kosmetycznych olejki do opalania, kremy samoopalające i preparaty utrwalające efekt opalenizny ustępują miejsca specyfikom służącym do wybielania skóry. Im dalej na wschód, tym bardziej jest pożądana jasna skóra. Nawet zanim w VII wieku Mahomet nakazał kobietom skromnie zakrywać twarz, to córki władców z Bliskiego Wschodu unikały promieni słonecznych, aby chronić uważaną za szlachetną biel cery.
      Zdarza się, że biały człowiek podróżujący poza granicami zachodniej cywilizacji postrzegany jest - słusznie lub nie - jako ambasador swojej kultury. Wręcz automatycznie staje się symbolem wyższych wartości, zwiastunem nowych mód, źródłem informacji z pierwszej ręki o nieznanych krajach. To spuścizna dziewiętnastowiecznej wizji "dobrego kolonizatora", który niósł naukę o równości obywateli wobec prawa, uczył, że nie należy palić wdów, czy wydawać kilkunastoletnich dziewczynek za mąż i zakazywał sprzedawać ludzi w niewolę. Biały kolonizator przynosił oświatę, zachodnią medycynę i kolej żelazną. Ten stereotyp, który Rudyard Kipling romantycznie określił to jako "brzemię białego człowieka", w szczątkowej formie przetrwał w wielu miejscach do dziś. Z tego powodu przybysz z zachodniej cywilizacji często witany jest jak gość honorowy i traktowany z należytym szacunkiem. Rozwój turystyki masowej spowodował jednak, że biały człowiek, a właściwie jego portfel, to także źródło utrzymania mieszkańców turystycznie atrakcyjnych egzotycznych zakątków świata. W oczach autochtonów turysta jest chodzącą instytucją finansującą, która powinna albo wspierać lokalnych rzemieślników kupując w ilościach hurtowych etniczne suweniry, albo wręcz udzielać bezpośrednich "dotacji" na rzecz najuboższych z tego tylko tytułu, że ich standard życia tak rażąco odbiega od norm, które zna on ze swojego kraju.
      "Ale pani jest biała!", usłyszałam od masażystki w Riszikeszu, gdy nacierała moje ciało przyjemnie ciepłym olejem kokosowym. Mimo że do tego świętego miasta nad Gangesem u stóp Himalajów, zwanego "światową stolicą jogi", przyjeżdżają nie tylko setki hinduistów, ale i rzesze białych podróżników, to typowa dla rudzielców usiana piegami alabastrowa biel mojej skóry zadziwiła ją. Białe twarze wyróżniają się tu ze śniadolicego, kolorowego tłumu, który tworzą mieszkańcy Indii. W Riszikeszu oazą białych podróżników jest kawiarenka zwana "niemiecką piekarnią" przy moście łączącym brzegi Gangesu w dzielnicy Lakshman Jhula. Tu można też znaleźć najwięcej ogłoszeń informujących o kursach medytacji, zapraszających do szkół jogi, czy zachwalających wykłady mistrzów filozofii hinduistycznej. Do Riszikeszu wielu podróżników z zachodu przybywa z zamiarem, aby spędzić jakiś czas na odosobnieniu lub kursie medytacji z nadzieją, że jeżeli nawet nie uda im się w krótkim czasie dojść do oświecenia, to może osiągną chociaż jako taki spokój ducha, zburzony szalonym tempem życia naszej cywilizacji. Niektórzy zatrzymują się w aszramie założonym w latach trzydziestych przez Swamiego Sivanandę. Dziś to nie tylko szkoła jogi i praktyk duchowych, ale także prężenie działająca instytucja charytatywna obejmująca szpital, bibliotekę i uniwersytet Vedanty. Tu też dominuje biel. Obowiązkowo białe stroje rezydentów aszramu zlewają się z przybrudzoną monsunem bielą ścian budynków. W Indiach biel symbolizuje uniwersalną czystość, nie tylko odnoszącą się do materialnej, ale i duchowej strony życia. Symbolika bieli przywodzi na myśl skojarzenie z duchowym oświeceniem, a więc wewnętrznym światłem, którego doświadczenia poszukuje wielu podróżników. Wspaniałą ku temu okazją jest hinduistyczne święto Divali, kiedy to całe Indie oświetlone są tysiącem lampek oliwnych z wypalanej gliny. Przed domami, na ulicach, w każdym ciemnym zaułku, palą się małe płomyczki, które mają być metaforą zwycięstwa światła nad ciemnością, dobra nad złem. Jak zmrużyć oczy, to ich białe światło rozszczepia się na kolorowe promyki. Bo przecież biel ma w sobie wszystkie kolory tęczy.

Iwona Kozłowiec

Zobacz inne artykuły.