|
Właśnie zakończyliśmy prowadzenie imprezy off-roadowej w Kotlinie Kłodzkiej i postanowiliśmy zrobić sobie z Iwoną dwa dni urlopu w Górach Stołowych. Zawsze traktowałem nieco po macoszemu ten rejon polskich gór. Zawsze Skalne Miasto w Czechach zastępowało mi polski Szczeliniec i Błędne Skały. Dziś jednak wybraliśmy się do schroniska w Pasterce, kilka kilometrów na zachód od drogi Ruda Śląska - Kudowa Zdrój. Do schroniska można dojechać samochodem, droga jest wyasfaltowana. Znajdziemy tam miłą obsługę i spartańskie pokoje bez gniazdek z prądem.
|
|
Dojechaliśmy pod wieczór. Pełnia księżyca odbijała się niebieskim blaskiem od zmrożonego śniegu. To był dopiero zwiastun rekordowych mrozów, jakie miały nadejść tej zimy do Polski. Dziś tylko -12st.C. Wieczór spędziliśmy przy wyjątkowo wybornym grzanym winie w schroniskowej sali telewizyjnej. Nie mogliśmy się oderwać od ekranu. Puścili dwa odcinki "Wojny domowej". Na tym serialu się wychowałem. A że dzieciństwo wspominam z wielką przyjemnością, to i czarno-biały film, jakim karmili wtedy dzieci przywołał obrazy z dawnych lat.
|
Przed snem postanowiliśmy się jeszcze przejść drogą do lasu. Latarki nie były potrzebne, księżyc nadal stał w zenicie. Kryształki lodu chrzęściły pod butami. Mróz palił w nosie. Ubraliśmy się jak na zimę stulecia i szybko zrobiło się nam za gorąco.
|
|
Pasterka to zaledwie kilka domów. Ludzie jeszcze nie położyli się spać. Okna rozświetlały ciepłe żarówki. Na zewnątrz była zupełna cisza. W mroźne wieczory głos niesie się daleko, ale nie ma komu hałasować.
|
Rano nie spieszyliśmy się z wyjściem w góry. Słońce zalało już całą dolinę jaskrawym światłem. Przyciemniane okulary były nieodzowne. Wokół nas tylko biel, silnie biała, jakby świecąca. Słońce przeglądało się w polukrowanej Ziemi.
Próbowaliśmy skierować się na Szczeliniec najpierw niebieskim, a potem czerwonym szlakiem. Jednak dopiero ten drugi okazał się lekko wydeptany, co minimalnie ułatwiło nam przebrnięcie przez wysoki śnieg. Szadź ubrała wszystko, co się znajdowało wokół nas w białe kożuszki. Drzewa przybrały bieli na tyle dużo, że niektóre nie wytrzymały ciężaru i łamały się jak ołówki. Kilka z nich zatarasowało drogę, ale odpowiednie służby już oczyszczały teren. Nasza ścieżka podniosła się o dobry metr. Szliśmy po skamieniałym mrozem śniegu, a gałęzie drzew opuściły się ku ziemi przygniatane ciężarem szadzi. Wreszcie doszliśmy do wejścia na Szczeliniec. Okazało się, że kilka lat temu odbudowano całkowicie pętlę ścieżki po koronie szczytu. Musieliśmy tylko wejść kilkaset metrów w górę po stromych schodach, które dziś przypominały raczej rynnę dla bobslejów. Co roku mówię, że przydałyby się raki i ciągle ich nie kupiłem.
|
|
Pierwsza panorama ze szczytu otwiera się spod rozbudowanego schroniska. Teraz jest w remoncie i nie czynne. Nie ma dojazdu do niego drogą dla samochodów. Większość produktów wciąga silnik po stalowej linie ponad lasami. Odległe szczyty Gór Kamiennych i Sowich wystawały tylko czubkami z białej mgły. Tuż przed nami rozłożyła się wioska Pasterka. Można było zauważyć nasz samochód przed schroniskiem.
Poszliśmy dalej meandrując między szczelinami, rozpadlinami, jarami jakimi pocięty jest płaski jak stół szczyt Szczelińca. Zasypane śniegiem ścieżki często zmuszały nas do poruszania się na kolanach, bo sklepienie z kamienia nie pozwalało się wyprostować. W tym labiryncie skał, szybko traci się orientację kierunku. Na koniec wyszliśmy jeszcze na tarasy widokowe na wschodnią stronę szczytu.
Okazało się, że zimowe odwiedzanie Szczelińca, tak jak rok temu Błędnych Skał jest za darmo. Poza sezonem nie ma tu prawie w ogóle turystów. Cisza, spokój i piękna zima.
|
|
|
|
Mogę udzielić szczegółowych informacji na temat trasy.
|
|
|