1 |
2 |
3 |
4 |
5 |
6 |
7 |
8 |
9 |
Etykieta podróżowania |
index witryny |
strona główna |
wstecz |
Etykieta podróżowania Aby dowiedzieć się JAK podróżować, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie PO CO podróżować. Lata podróżowania i setki poznanych podróżników nauczyły mnie, że jest tyle odpowiedzi ile jest podróżników. Większość podróży odbywam z Iwoną, ale nawet jeśli jedziemy gdzieś razem, to i tak każde z nas inaczej chce poznawać świat. Każde ma inne predyspozycje, inne potrzeby, inne problemy i inne doświadczenie. Jest jednak kilka zasad natury ogólnej, które przydać się mogą każdemu i mogą one znacząco poprawić jakość podróżowania. Opisując te zasady obrałem kierunek taki, że jedziemy gdzieś głównie po to aby dowiedzieć się więcej, zobaczyć więcej, zrozumieć więcej. Nigdy nie podróżowałem po to aby gdzieś tam... odpocząć od tego co tu i na codzień. Taką formę podróżowania nazywam turystyką wypoczynkową i z natury mojej pracy się nią nie zajmuję. A więc jak już gdzieś planujemy pojechać, to nie należy oszczędzać sobie wysiłku aby się dobrze przygotować. Im więcej będziemy wiedzieć o krainach przez które pojedziemy tym łatwiej będzie nam je zrozumieć, łatwiej będzie czerpać naukę z podróży i przywieźć wspaniałe wspomnienia. Jeśli wybieramy się poza Europę, to należałoby zapoznać się z podstawowymi zasadami jakie charakteryzują religię wiodącą na terenach celu naszej podróży. Europa jest bardziej świecka niż to się Polakom wydaje, świat poza starym kontynentem w wielu dziedzinach życia codziennego opiera się na religii tak silnie jak to tylko możliwe. Więc zasadnym jest poznanie choćby pobieżnie religii jaką wyznają w większości nasi gospodarze podróży. Uchroni to nas przed niepotrzebnymi wpadkami i stresującymi konfliktami. Należy bowiem pamiętać, że ONI są tak samo hermetyczni w swoich obyczajach jak my i nie lubią obcych, nawet jeśli z nich żyją. Tak na prawdę ONI niczym się nie różnią od NAS. Religia zwykle tworzy podstawy obyczajowości społecznej na jaką będziemy wystawieni podczas podróży po obcych krajach. Nie musimy znać genezy każdego obyczaju, jak na przykład skąd się wzięły święte krowy w Indiach, warto jednak wiedzieć, że te święte krowy są dla Hindusów, a czasami też dla nieHindusów, świętymi. Przygotowywać się do podróży merytorycznie najlepiej z przewodników dobrej marki, książek popularnonaukowych, książek podróżniczych napisanych przez innych bardziej doświadczonych na danym terenie podróżników. Trudniej cokolwiek się dowiedzieć z tak zwanych serwisów internetowych, które zwykle dość pobieżnie traktują sprawy zrozumienia obcych krain, a wyeksponowują przygody, trudności, różnice kulturowe. Jednak i takie źródło jest coś warte, jeśli podchodzi się do niego mając własny osąd. Nie inaczej powinniście podchodzić do tego co tu naskrobałem. Niezwykle istotną kwestią jest sprawa nastawienia NAS do NICH. Bardzo modne dziś podróżowanie, zwiedzanie, wyjeżdżanie na wczasy, czy za chlebem, spowodowało że zatraciliśmy świadomość bycia gościem w obcym kraju. Wydaje się nam, że skoro przyjeżdża do... na przykład Maroka, wielu turystów, a ONI żyją z tych turystów, to MY możemy się zachowywać jak byśmy byli w obcym województwie a nie w obcym kraju i kontynencie. Przybieramy postawę roszczeniową i oczekujemy, że cały ICH świat będzie się kręcił wokół NAS. Taka postawa po pierwsze rodzi zły obraz człowieka Zachodu w świadomości ludzi spoza Europy, po drugie nastawia tubylców w stosunku do nas w najlepszym wypadku obojętnie, po trzecie trwając w postawie roszczeniowej trudno nam zrozumieć cokolwiek ze świata jaki oglądamy i obracamy się tylko w świecie jaki nam podadzą ci którzy uśmiechają się do nas tylko dlatego, bo im płacimy i dlatego po czwarte rzadko trafiamy do miejsc, ludzi, którzy są godnymi przedstawicielami kultury jaką chcemy poznawać. Niech dobrym przykładem będzie Polska z lat osiemdziesiątych. Kiedy to przyjeżdżali do nas Szwedzi się napić i Niemcy zobaczyć jak zniszczyliśmy ich ziemię. Przyjeżdżali w konkretnym celu i źle nastawieni przez ostrzeżenia ich MSZu, raczej odnosili się do nas z pogardą. Pamiętacie jacy ludzie się wokół nich kręcili? Tylko cinkciarze, prostytutki i margines. Zwykli ludzie do nich nie podchodzili. A jacy ludzie do nas podejdą kiedy wkroczymy do tego przykładowego Maroka jako ci wysłannicy z lepszego świata w lepszych samochodach i lepszych ciuchach? Im turystyka światowa bardziej się rozwija tym trudniej znaleźć jeszcze nieskażone komercją zakątki dzikich krain. Ale aby je znaleźć i nie zniszczyć, trzeba być gościem w obcym kraju, a nie najeźdźcą pośród dzikich. Jeśli będziemy pamiętać o tych dwóch ogólnych, powyższych zasadach, łatwiej będzie nam znieść niewygody podróżowania. A więc po pierwsze dobrze się przygotować merytorycznie, tak szkolnie, historia, kultura, religia, obyczaje, oczywiście pobieżnie, aby umieć się w tym rozeznać i aby nie dziwić się potem dlaczego w tym przykładowym Maroku nie sprzedają alkoholu. Po drugie pamiętać o tym, kim jesteśmy w obcym kraju, że turysta nie jest tu panem i władcą tylko dlatego bo w jego kraju jest wyższy status gospodarczy, ale jest gościem, tak jak by był pierwszy raz w domu przyszłych teściów. A jakie to niewygody podróżowania nas czekają? W dzikich krajach (pozaeuropejskich) najczęściej jesteśmy narażeni na ogólnie zwane zaczepialstwo. IM zawsze chodzi o pieniądz. Kraje dzikie są zwykle przeludnione, nie ma tam systemu pomocy społecznej, brakuje wszystkiego prócz uśmiechu. Każdy z tych którzy nas zaczepiają po tysiąc razy dziennie, musi wyżywić rodzinę i sam coś zjeść, więc stara się zarobić tak jak potrafi, a że nie rozumie, że natręctwo działa odwrotnie jak autoreklama to już koloryt dzikich krain. Nie ma dobrego sposobu na odstraszanie natrętów, na nich nic nie działa, bo ich głód jest silniejszy od czegokolwiek czym chcemy ich odstraszyć. Jeśli jednak zrozumiemy dlaczego ONI się tak zachowują, to być może łatwiej będzie nam do ich zachowania przywyknąć, a nawet może uda się nam czerpać z tego jakąś naukę. Czym innym jest natręctwo dzieci. I tu przydaje się wiedza ogólna o gospodarce kraju który zwiedzamy. Jeśli jest to Maroko to okazuje się, że dzieci są napastliwe nie z biedy ale z... głupoty jaką ich nauczyli turyści rozdający 'biednym' dzieciom co się da jak ten szlachetka co chce sobie kupić popleczników za garść drobniaków. Dzieci szybko się uczą, że turysta = prezent, więc im więcej krzyczą tym więcej dostaną. Inną sprawą są dzieci w takich krajach jak Indie, Bangladesz, Pakistan. Tam, na wsiach dzieci głodują bardziej od dorosłych, często są sierotami i muszą same zatroszczyć się o swój los. Ale to też trzeba wiedzieć przed wyjechaniem z Polski. |
Należy także pamiętać o tym, że poza Europą czas płynie dużo wolniej, nawet jeśli nasz zegarek wcale na to nie wskazuje. Europa tworzy swój dobrobyt również z tego, że wydłuża dobę ponad 24 godziny. W krainach dzikich, czyli poza Europą nikt się jeszcze tak bardzo nie spieszy. Trzeba się do tego odpowiednio nastawić, aby nie szarpać sobie nerwów na postojach na granicach, aby nauczyć się czekać na odpowiednią chwilę, a czasami nawet przeczekać milicjanta na Syberii, który może mieć mniej czasu od nas. Inaczej, jeśli nie zwolnimy tempa życia w podróży, to zbyt szybko ona nam minie i będzie pasmem nerwów, a nie radości. Niech przyświeca Wam zasada wolniej znaczy więcej, albo mniej znaczy więcej.
Wspominałem już o różnicach kulturowych na jakie napotkamy w podróży. One są pierwszym świadectwem, że GDZIEŚ zajechaliśmy. GDZIEŚ, gdzie mało ludzi przyjeżdża. Doświadczenie mi mówi, że po dwóch tygodniach, tak około, przestajemy zauważać różnice, a zaczynamy zauważać podobieństwa. Potem znowu po trzech miesiącach zaczynamy zauważać różnice, ale głębiej, społecznie, kulturowo, duchowo. Ale pewnie ci co jeżdżą na trzy miesiące nie czytają tego tekstu. Te różnice są ważne. One są wstępem do zobaczenia obrazu własnego kraju, kultury, obyczajów, a na końcu samego siebie. Dlatego ktoś, kiedyś, napisał że podróże kształcą. Kiedy pojedziemy GDZIEŚ, zauważymy że ONI i ICH kraj jest inny od NAS i NASZEGO kraju. To spowoduje, że zaczniemy się zastanawiać nad tym co tworzy naszą codzienność i czego nie zauważamy bo jest z nami na codzień. To da nam tak zwane odejście, staniemy do naszych codziennych problemów jak obserwator, z boku i dostrzeżemy to czego nie mogliśmy zauważyć siedząc W. Podam taki poetycki przykład a la Anthony Demelo: jak stoisz w lesie to widzisz tylko drzewa, a jak stoisz na łące przed lasem widzisz las. A może lepszy przykład: kiedy przychodzi do Was wasze dziecko i opowiada o problemach w szkole wydają się one Wam błahe, bo widzicie je z zewnątrz i w dodatku z perspektywy czasu, a wasze dziecko w tych problemach tkwi tu i dziś. Ważne jest aby te różnice nie zaprzątnęły naszej percepcji w stu procentach. Zwykle wyśmiewamy szmaty kobiet muzułmańskich, dziwimy się bałaganowi jaki panuje w wąskich uliczkach Fesu czy Varanasi. Dziwimy się i na tym kończymy, czasami dorzucimy, jak to ostatnio słyszałem, 'co za bagno, nie chciałbym żyć jak oni'. A może skoro już tu przyjechaliśmy, to należałoby sprawić aby się czegoś od NICH nauczyć. ONI patrzą na nas tak samo jak MY na nich. Może nasze odzienie jest dla nich tak samo śmieszne jak ich odzienie dla nas. Może dla nich nasz porządek na ulicach jest strasznym więzieniem z kratami zbudowanymi z praw i obyczajów, nie mamy swobody i radości życia. Może odnajdziecie na twarzach biednych, brudnych i śmierdzących ludzi, którzy tak bardzo są inni, żeby nie powiedzieć gorsi, od nas, uśmiech zdradzający, że jednak życie daje im radość której my możemy im tylko pozazdrościć. To nasuwa jeden, ogólny wniosek. Trzeba być czujnym i wrażliwym w podróży, bo nigdy nie wiadomo czego można się nauczyć. Zachęcam wszystkich aby zakładać sobie jakiś cel podróży zanim się w nią pojedzie. Lepiej aby ten cel miał głębszy wymiar niż dotarcie do jakiegoś opstrykanego aparatami przez miliony wzgórza czy półwyspu. Lepiej aby był to cel poznawczy, taki którego zgłębienia wymaga odbyta podróż, a zrozumienia dłuższa chwila zadumy po powrocie. Osiąganie takich celów wyznacza nasze człowieczeństwo, poszerza nasze horyzonty myślowe, wzbogaca duszę. Nawet jeśli jesteście ludźmi, którzy chcą po sobie pozostawić tylko swoje dzieci, to nawet wtedy Wasze podróże mogą przynieść wiedzę i doświadczenie z których przecież mogą skorzystać także wasze pociechy. Trzeba coś po sobie pozostawiać, coś co przetrwa długo i da innym coś czego nie znajdą w sklepie na promocji. Czasami wyznaczenie sobie takiego celu podróży staje się ważniejsze od samej podróży. Bo czy nie lepiej dla nas samych jeśli pojedziemy wokół na przykład Morza Czarnego po to aby zrozumieć co wspólnego mają ludy mieszkające wokół tej kałuży, czym się różnią, jak na siebie wpływają. Chyba taka idea podróżowania jest lepsza niż pojechać wokół Morza Czarnego po to tylko, bo jeszcze nikt z moich znajomych tego nie zrobił, więc ja będę pierwszy. Zachęcam Was abyście jeździli do Skandynawii poznawać wspaniałą kulturę Saamów (Lapończyków) zamiast za wszelką cenę dotknąć stopą Nord Cup'u. Abyście jeździli do Maroka nie po to aby zobaczyć pustynię, ale po to aby zrozumieć, że Afryka o jakiej uczyliśmy się w szkole w rzeczywistości może być inna. Sądzę, że brak jasno określonego celu podróży, jest dla mnie osobiście bardzo deprymujący i dlatego na przykład tak trudno mi jeździć w podróż tylko po to aby zapracować na chleb. Może dlatego wymyślam sobie powody, ot chociażby, aby opowiedzieć i pokazać klientom o świecie jakiego jeszcze nie znają. Dziś w czasach szybkiego pędu życia, trudno znaleźć chwilkę na zgłębianie wiedzy, do której nikt nas nie zmusza, ani też nie podaje jej nam na złotym talerzu w kolorowym piśmie. Ale mimo to gorąco Was zachęcam do uczenia się przed podróżą, aby to co przyniesie sama podróż trafiło do Waszych głów w odpowiednie przegródki. Aby nie mieszkały w nich serwowane nam przez media takie bzdury jak to, że Pakistan to wylęgarnia terrorystów, że Islamista to diabeł wcielony, że na Syberii jest mróz przez okrągły rok, a w Maroku to tylko piasek i takie tam. Wreszcie jakże często spotyka nas nieograniczona wręcz gościnność i przyjazność zwykłych ludzi na, zdawałoby się, kompletnym pustkowiu. To prawda, że jesteśmy dla nich kimś wyjątkowym i w sposób wyjątkowy nas traktują. Dla nich to sposobność do rozmowy z nami; to także ten jeden, najważniejszy dzień w życiu. Ale skoro zobaczyliśmy już, że można być życzliwym dla kogoś w podróży, to spłacajmy ten nasz dług, jaki zaciągnęliśmy u jakiegoś Wańki z kołchozu, który nam wahacz pospawał w godzinie naszej słabości. Pamiętam, jak gdzieś nad północnym Bajkałem ciągnęliśmy przez ponad 60 km zepsute Mitsubishi L300 jakiegoś Buriata. Strasznie to było męczące na tych kocich łbach, ale pamiętam też, jak się cieszyłem, kiedy inny Uzbek pomógł mi wymienić w mojej Toyocie łożysko zaprasowane na półosi. Trzeba sobie bezwzględnie pomagać - to sprawia dużą przyjemność. I trzeba bezwzględnie podróżować, bo podróże kształcą - każdy to wie, ale dopiero ten, kto podróżuje, naprawdę to rozumie. mariusz przygotowanie do wyprawy Zobacz inne artykuły. |
|
|