przygotowanie do wyprawy
index witryny
strona główna
wstecz








      Przygotowanie do wyprawy to ten najdłuższy etap w podróżowaniu, wymaga od nas cierpliwości i nie wybacza błędów. Prawdą jest, że pakowanie maneli na dwa tygodnie, dwa miesiące czy dwa lata odbywa się tak samo, ale dzikie rejony świata wymagają od nas specjalizacji. Inne rzeczy zabierzemy na Syberię a inne na Saharę. Nie chodzi mi tu tylko o rzeczy osobiste, ale o ekwipunek biwakowy czy części zapasowe do samochodu. Starałem się jednak skompletować listę niezbędników na każdą wyprawę, może komuś się to przyda. Spis ciągle jest rozszerzany o nowe podpunkty, w miarę jak nabieram doświadczenia w podróżowaniu. Napisałem też kilka uwag jak podróżować aby dobrze się czuć w podróży, aby być dobrze zrozumianym przez tubylców, czyli gospodarzy oraz aby dużo się nauczyć, bo przecież podróże kształcą.
- wyposażenie biwakowe
- sprawy samochodu
- przygotowanie samochodu
- sprzęt podróżniczy
- inne uwagi
- etykieta podróżowania
- spanie na dziko
- literatura podróżnicza
- kuchnia w podróży
- łóżko w samochodzie
- prysznic w podróży
- jaki wóz wybrać
wyposażenie biwakowe (głównie Azja północna)
+ namiot (lepiej aby był lepszej jakości, szybciej się rozbija i lepiej znosi deszcz),
+ kuchenki (na gaz i na benzynę, dostępne na Allegro),
+ kanisterki na wodę do picia i mycia (najlepiej w sumie aby było około 10l/osoba),
+ filtry odkażające wodę lub tabletki (nie są konieczne),
+ kanisterek na paliwo do kuchenki,
+ kapelusze pszczelarskie przeciw komarom,
+ grube śpiwory,
+ GPS,
+ trochę sztućców, garnek, nóż,
+ latarki (jedna na baterię lub akumulator, druga z prądnicą),
+ prysznic przenośny
wyposażenie biwakowe (Azja południowa, Europa i góry)
większość powyższego:
+ namiot wytrzymały na silne wiatry i z dobrą podłogą odporną na ostre kamienie,
+ gaz do kuchenek jest niedostępny,
+ kanisterki na wodę do picia osobno (7l/osoba) i na wodę do mycia (10l/osoba),
+ bez osłon przeciwkomarowych (za wyjątkiem Azji południowo-wschodniej),
+ śpiwory grube jeśli przejazd będzie przez Himalaje lub powrót jesienią/zimą przez pustynie


części zapasowe do samochodu
+ dętki na wypadek braku możliwości załatania opony (2 sztuki, od 2008 zalecam koła bezdętkowe, z powodu dużej ilości zakładów wulkanizacyjnych nawet w najdzikszych regionach),
+ łatki do łatania dętek i klej,
+ łyżki do zdejmowania opon,
+ tłusta kreda do zaznaczenia położenia wentyla i odważników na felgach, poza Europą trudno wyważyć duże koła off-roadowe a można kupić same odważniki i sobie założyć w miejsce tych które zgubimy, wentyl zaznaczamy podczas zdejmowania opony aby ją założyć w to samo miejsce wtedy nie trzeba wyważać całego koła,
+ łożyska (wszystkie jakich nie jesteś pewien i jakie nie były wymieniane od dawna, z piast przód i tył - po jednym komplecie, dyfrów - chociaż tylniego, flanszy wału w reduktorze - na wyjściu na tył, alternatora),
+ uszczelki (siłownika sprzęgła, pompki sprzęgła, pompki hamulcowej, jeden komplet na zacisk przedni i tłoczek tylni, siemeringi do dyfrów i po jednym na półośki, uszczelnienia silnika),
+ pompa wody (jeśli jest nierozbieralna),
+ paski klinowe,
+ końcówki drążków kierowniczych,
+ żarówki,
+ trochę opasek zaciskowych metalowych i plastykowych,
+ taśmy samoprzylepne, folia, sznur, kable,
+ olej do silnika i przekładni,
+ płyn hamulcowy i do wspomagania,
+ woda do akumulatora i trochę borygo,
+ zapasowy akumulator,
+ silikon odporny na wysoką temperaturę,
+ kleje,
+ kombinezon roboczy,
+ wszystkie potrzebne narzędzia,
+ ściągacze,
+ filtry paliwa (małe i standardowe) i powietrza (również oleju jeśli tras ma więcej niż 10000km),
+ szczelinomierz


przygotowanie samochodu (głównie Azja północna, jazda w pojedynkę tam gdzie oczy poniosą)
+ taśmy (3m do opasania drzewa, 20m na przedłużki),
+ lina stalowa 10mm średnicy (minimum 15m na przedłużki do zbloczy),
+ zblocze (nie konieczne, ale dobrze gdyby było),
+ szekle (4 sztuki),
+ rękawice (3 sztuki),
+ trapy (raczej konieczne ze względu na możliwą budowę mostów i błota),
+ hi-lift (dobrzy by było),
+ tirfor albo wyciągarka lub obie,
+ opony MT (konieczne, najlepiej powyżej 32 cale średnicy, na felgi 16 cali będą dobre 235/85, albo 255/85, na felgi 15 cali będą dobre 32x10.5, albo 33x10.5, 33x12.5 albo 35x12.5),
+ dwa koła zapasowe, jedno może być bez felgi,
+ siekiera,
+ piła do drewna (ręczna),
+ łopata,
+ kalosze (wodery/rybaki/śpiochy i zwykłe/krótkie, obydwa konieczne ze względu na bagna, żadne tam buty z amerykańskiej armii nie wytrzymają),
+ CB radio (warunek jeśli jadą więcej niż jeden samochód),
+ krótkofalówki (jeśli jedziesz z pilotem to są konieczne, przy pokonywaniu trudniejszych przeszkód, kiedy pilot prowadzi akcję na zewnątrz, to nie będzie przecież do ciebie cały czas krzyczał, bo okna pewnie pozamykasz ze względu na komary),
+ kanistry na paliwo (tyle aby samochód przejechał bez tankowania około 1000km po asfalcie)
przygotowanie samochodu (Azja południowa, Afryka północna, Europa i góry)
w większości to co powyżej, z drobnymi wyjątkami:
+ trapy raczej nie potrzebne, chyba że dla extremalistów,
+ może być zwykły podnośnik zamiast hi-lifta,
+ wystarczy tirfor zamiast wyciągarki na małoprawdopodobną ewentualność,
+ opony typu AT, lub budowlane/użytkowe, dłużej wytrzymują na szutrach, kamieniach i asfaltach, a błoto jest żadkością,
+ jedno koło zapasowe wystarczy,
+ bez siekiery i piłki do drewna, ale z łopatą,
+ kalosze raczej normalnej wysokości,
+ jeden kanister w zupełności wystarczą,
+ konieczne są osłony z siatki na reflektory i chłodnicę, i tu przydaje się grill,
+ namiot dachowy jest wskazany w górach i na terenach występowania węży,
+ dużo worków foliowych do pakowania bagaży ze względu na duże zapylanie


inne ważne sprawy
+ ubezpieczenia od kosztów leczenia,
+ ubezpieczenia samochodu (te wymagane), zwykle można je wykupić na granicy, jeśli chodzi o carnet de passage, w internecie można sprawdzić jakie kraje go wymagają, można próbować przejechać granicę bez carnetu ale wtedy trzeba negocjować z celnikiem opłatę celną bezzwrotną, najtańszy carnet w Europie jest w polskim PZMot (14000zł kaucji za pojazd oraz 500zł za 3 kraje /2009/) niestety jak zwykle polskie urzędasy (ja bym ich nazwał polską zarazą) nie chcą w ogóle słyszeć o poręczeniach bankowych czy czymś takim, tylko gotówka na ich konto, na zachodzie można próbować wyciągnąć poręczenie automobilklubów zamiast kaucji lub poręczenie bankowe, na Zachodzie wysokość kaucji jest uzależniona od marki i wieku pojazdu, u nas nie, na Zachodzie carnet można przedłużać co roku w nieskończoność i nie jest wymagana pieczątka na carnecie potwierdzająca powrót pojazdu do Europy, u nas tak nie jest; próbowałem wyrobić dwukrotnie carnet na Zachodzie kiedy byliśmy poza Unią i kiedy już do niej wstąpiliśmy, ale nic z tego, nawet za poręczeniem automobilklubu niemieckiego; PZMot zwraca kaucję 2 tygodnie po powrocie bez komplikacji, koniecznie trzeba się nauczyć go wypełniać, bo nie wszyscy celnicy to potrafią, chociaż bezwarunkowo go wymagają,
+ twarda waluta o niebo lepsza w dziczy od karty kredytowej, bankomaty i banki dostępne są w dużych miastach i mają dziwne kursy przeliczające, dobrze jest też wysłać pieniądze gotówką do polskich ambasad jakie mamy po drodze, aby nie wieźć szmalu przy sobie, pieniądze chować należy w niecodziennych miejscach, ale tak aby można je było szybko i bez wzbudzania zamieszania wśród gapiów wyjąć, również w razie pożaru samochodu, najlepszym sposobem są foliowe woreczki wtykane pod bieliznę, dalej od Europy USD ma większy kurs niż EUR
+ bagaż osobiste, należy zwrócić uwagę na wszelkiego rodzaju sposoby przechowywania żywności i wody, lodówka nie jest konieczna ja bez niej żyję nawet na wielomiesięcznych wyprawach, nie zabierajcie nic co się psuje w cieple, wodę i żywność zawsze można kupić na miejscu i taniej niż w Polsce (wyjątek - żywność wysokoprzetworzona, ale to nie żywność ale trucizna), mało ubrań i raczej kiepskiej jakości, aby nie rzucać się w oczy, konieczne nakrycie głowy i okulary przeciwsłoneczne, tam takie rzeczy są trudno dostępne, kiedy wyglądacie jak japoński turysta z całym tym sprzętem na szyi, na dodatek jak turysta z Polski co rzeczy markowe nosi metką na zewnątrz aby było widać że nowobogacki snob, to nie dziwcie się, że traktują Was jak kury znoszące złote jajka, albo jak łatwą zdobycz i albo okradają, albo nie dają spokoju;
w podróży na motocyklu, nie ważne jak daleko jedziecie, można z powodzeniem zapakować się, wraz z częściami do motocykla i narzędziami, w 30kg, długie spodnie wystarczą te od kombinezonu, pierwsza warstwa ubrania - polecam nowoczesne produkty dla górołazów bo szybko wysychają i można je prać codziennie przed snem, przetrenowałem także nowe rozwiązanie na majtki motocyklowe - stosuje jednorazowe majtki dla kobiet po porodzie z flizeliny, kosztują mało i tyle samo miejsca zabierają, używam tego sposobu na wyprawach 30-90 dni, dobrze jest stosować bokserki do pół uda dla rowerzystów - ograniczają możliwość odparzeń od podszewki spodni od kombinezonu w gorące dni, poza butami motocyklowymi tylko sandały także pod prysznic, no i wtedy da się zapakować w małą, lekką torbę, a mały bagaż to większa przyjemność z jazdy motocyklem
+ nie warto inwestować w mocowane na stałe zbiorniki na wodę, w upałach woda w nich kwitnie i nie nadaje się do użytku, lepiej zabrać dużo butelek plastykowych i w nich przechowywać wodę
+ jak podgrzewać wodę na codzienny prysznic? ja biorę prysznic w każdej podróży codziennie, nawet jeśli jest w okolicach 0st.C, wodę można podgrzewać na dwa sposoby, jeden opisany tutaj, a drugi to ognisko, należy wypełnić plastykową butelkę po sam korek i wsadzić ją do ognia, nie spali się dopóki woda wewnątrz się nie zagotuje, przy odkręcaniu należy uważać na ciśnienie wewnątrz powstałe, przenośny prysznic można zrobić samemu lub kupić za około 45zł na Allegro, jest w kształcie plastykowego worka na 20l wody z dorobioną rurką i sitkiem na końcu, wiesza się to to na samochodzie lub drzewie i gotowe, należy tylko wyzbyć się swoistego narodom Zachodu wstydu nagości oraz zabierać ze sobą małą miskę, lepiej stać w misce podczas prysznicu niż na ziemi ponieważ woda robi z ziemi błoto a poza tym mydliny zbierające się w misce mogą posłużyć do prania bielizny w ten sposób oszczędzicie wodę, zamiast miski dobrze się spisuje ortalionowa miska dla wędkarzy (można kupić w sklepie dla wędkarzy), trzyma wodę przez kilkadziesiąt minut i można ją zapakować do kieszeni; jeśli macie dobrą kuchenkę na paliwo (diesel, nafta lub benzyna) to możecie grzać sobie wodę na prysznic na kuchence, paliwa Wam nie braknie; jeszcze innym rozwiązaniem na prysznic jaki stosuję w podróżach motocyklowych jest butelka po Pepsi na 2 litry, mam dwie zakrętki, jedna normalna, druga z dziurkami porobionymi rozgrzaną igłą, nalewam do środka ciepłej wody i odwracając butelkę mam prysznic, właściwie jest bardziej poręczny od tego zawieszanego na drzewie; oczywiście sposobów na prysznic jest wiele więcej, zwłaszcza jeśli chcemy doinwestować i zamontować instalację wodną w samochodzie
+ nie róbcie z samochodu transportera do przeprowadzek, im mniej weźmiecie tym lepiej i bardziej komfortowo będziecie podróżować, nie musicie mieć ubrań na każdy dzień innych, ani super krzesełek i stolika, ani też nie wiadomo ile garów do gotowania dla pułku wojska, mój znajomy ma taką zasadę przy pakowaniu, pakuje go żona, on z tego odrzuca to co uważa za zbyt babskie, komfortowe i wstydliwe aby zabierać, na drugi dzień podchodzi do kupki na podłodze domu i wybiera z niej tylko to co umożliwi mu przeżycie w podróży, dla motocyklistów jest jeszcze jeden etap, odrzucają wszystko to co lęk komfortolubnego człowieka z Zachodu kazał im zabrać bo i tak jakoś dadzą sobie radę
+ w upałach nie ubierajcie się jak na plażę, lepiej założyć coś z naturalnego włókna i przewiewnego, ale zakrywającego całe ciało, z dwóch powodów, po pierwsze w dzikich krajach każdy półgoły turysta z Zachodu to uosobienie fajtłapy, łatwo takiemu coś ukraść albo sprzedać, po drugie skóra odkryta traci więcej wody niż przewiewnie zakryta, poza tym wyeksponowanie się na słońce nie znane w Polsce zwykle kończy się udarem, mdłościami i zbyt silną opalenizną, warunkiem jest odzież z włókien naturalnych, bez domieszek sztucznych, dobrze też odrzucić polskie zabobony, że prawdziwy mężczyzna w sandałach nie chodzi, są zdrowsze dla całego ciała, bo jak nogi ukiszone w buciorach to całe ciało zmęczone


literatura podróżnicza
zamieszczam tu swoje typy książek, jakie uważam za ważne w przygotowaniach do wypraw, jest wiele innych książek, które dla mnie były ważne w rozumieniu innych kultur, ale te wymienione, są chyba dobrym wstępem dla każdego, bez wgłębiania się w temat ponad miarę

+ Wojciech Jagielski 'Wieże z kamienia'
To książka charakteryzująca czasy po rozpadzie ZSRR na terytorium Kaukazu, ze szczególnym skupieniem na Czeczeni. Otrzymujemy więc bardzo dużo informacji o przemianach politycznych, kolejnych wojnach i sytuacji gospodarczej w tym regionie. Ale także przy okazji Jagielski nakreśla obraz tradycyjnej wsi górali z ich przekonaniami, historią, przemianami pod wypływem otwarcia na świat kapitalistyczny. Poznajemy więc także jak wygląda życie w górach, jak silny wpływ na myślenie tych ludzi wywiera religia. W rezultacie o wiele łatwiej zrozumieć Czeczenów, ale także ich sąsiadów z Dagestanu, Inguszetii, czy Osetii, a nawet Kałmucji. Dziś ten region świata jest otwarty na turystykę. Jadąc tam dobrze jest poznać wcześniej kulturę kaukaskich ludzi, aby łatwiej znaleźć się w sytuacji dość odmiennej od tej jaka panuje w cywilizowanej Europie.

+ Wojciech Jagielski 'Modlitwa o deszcz'
Jagielski doskonale wyczuł Afganistan, z jego skomplikowaną kulturą, złożoną z wielu odrębnych nacji i tradycji. Pisał tą książkę przez wiele lat, gromadząc doświadczenie z każdej podróży w ten region Azji. W rezultacie otrzymujemy kompendium wiedzy na temat nowoczesnego Afganistanu, o jego polityce, przemianach ustrojowych i gospodarczych, ale także bardzo dużo informacji o aktualnej kulturze, o tym jak wygląda życie w miastach i na zapadłej wsi afgańskiej. Żadne państwo nie jest samotną wyspą, dlatego autor opisuje także kraje ościenne i takie, które dla Afganistanu były ważne, bo wywierały na niego silny wpływ. Dlatego poznajemy także kontekst polityczny całego regionu. Po przeczytaniu tej książki można pojąć kim są Afgańczycy, jak ich rozumieć, jak należy traktować doniesienia medialne o kolejnych wojnach w tym kraju, o zagrożeniach terroryzmem, o trudnej sytuacji gospodarczej. Rys historyczny jaki serwuje Jagielski, unaocznia skąd wzięła się tradycja silnej odrębności kulturalnej różnych społeczności afgańskich, rozsianych w niedostępnych górach, dlaczego ten kraj jako jedyny oparł się kolonializmowi i co z tego wynikło, co zbudowało dzisiejszy Afganistan, który jest mocno zacofany nie tylko gospodarczo ale także obyczajowo. Autor opisuje swoje spotkania ze zwykłymi ludźmi, nie tylko ważnymi osobami z establishmentu. Opisuje ich życie, przez co łatwiej jest czytelnikowi zbudować sobie obraz obywatela Afganistanu, zrozumieć czym się od Europejczyków różnią. Uważam, że jest to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy podróżują w tym regionie, dla tych którzy chcą bardziej rozumieć kraje jakie odwiedzają.

+ Sławoj Szynkiewicz 'Herosi tajgi. Mity, legendy, obyczaje Jakutów'
To książka dla tych, którzy choć trochę interesują się etnologią. Nie przyda się turystom, którzy jedynie przemierzają Jakucję, spiesząc się do celu i odliczając kończące się dni urlopu. Ale na pewno da wiele do myślenia tym, którzy chcą wiedzieć coś więcej o krainie do której trafili. Jest to jednak opracowanie naukowe i tak naprawdę etnologom-amatorom przydadzą się pierwsze rozdziały, opisujące tradycje, historię, mitologię, obyczajowość, społeczność dawnych Jakutów. Tych, których dziś już nie ma, ale tych, którzy stworzyli dzisiejszy obraz Jakucji. Naprawdę nie warto bazować na przypadkowych, sensacyjnych opisach obyczajów, czy miejsc z jakimi podróżnik się styka. Opisach stworzonych na niewiedzy, nawet lokalnie mieszkających potomków dawnych Jakutów. Warto sięgnąć do książki, będącej kompedium wiedzy na ten temat, by uniknąć pomyłek, niedomówień, przeinaczeń i aby nie powielać ich potem w swoich opowieściach, wspomnieniach jakie zaniesiemy do krajów z których pochodzimy. Podróżnik ma pewien obowiązek dokształcania się z najlepszych źródeł wiedzy, na temat krajów przez jakie podróżuje. Niesie bowiem informację z dalekiego świata cywilizacji i zabiera wiedzę z powrotem. Ta książka nie jest spisem sensacji zdolnym zainteresować pośledniego czytelnika książek podróżniczych, albo jak to dziś jest w modzie, książek reportersko-sensacyjnych. Ale jest zdolna poszerzyć naszą świadomość na temat ludów Północy, ludów z dawnych czasów plemiennych, tak abyśmy zrozumieli dlaczego dziś jest jak jest i dlaczego sami jesteśmy jacy jesteśmy. W końcu socjologia jest królową nauk, a jej podstawy to etnologia. Polecam tą książkę wszystkim chcącym podróżować i podróżującym po dalekiej Syberii. Odsyłam jednocześnie do innego, dobrego żródła wiedzy na temat współczesnej Syberii, książki Wiesława Iwanickiego (patrz niżej).

+ Don Wotson 'The bush'
Don urodził się w Australii i spędził tam całe życie. Jest wrażliwym człowiekiem z przenikliwym, spostrzegawczym okiem. Sądzę, że to jedna z najlepszych pozycji opisujących mentalność dziesiejszych Australijczyków. Niestety nie wyszła drukiem w Polsce, więc trzeba czytać ją po angielsku. Autor zaczyna od opisu dawnej Australii, rzeczywistości wiejskiej, która już przeminęła. Gładko przechodzi do opisu tożsamości, ram obyczajowych, mitów jakie określają Australijczyków od dawna i dziś. To pozycja wręcz obowiązkowa dla podróżników chcących poznać Australię od podszewki, zrozumieć, a nie sfotografować.

+ Swietłana Aleksiejewicz 'Czasy secondhand - koniec czerwonego człowieka'
Trudno przeczytać tą książkę jednym oddechem. Ja odkładałem ją na jakiś czas, a potem wracałem do czytania. To zbiór opowieści zwykłych rosyjskich ludzi. Tych którzy spędzili większość swojego życia w komunizmie i tych, którym pierestrojka otworzyła drogę ku nowoczesności. Każdy z nas ma wyrobione zdanie o Rosji. W Polsce te zdania są skrajne. Ja podróżuje po Rosji co roku, od 2005, wydawało mi się, że znam ludzi radzieckich i noworuskich, coś tam wiem o pierestrojce i komunizmie. Jednak ta książka dała mi szersze spojrzenie na los zwykłych ludzi w okresie przemian, w okresie upadku komuny, który to w Polsce przeszedł dość gładko. Lata '90-te w Rosji nie były łatwe dla tych, którzy nauczyli się żyć w komunizmie. Ta książka ułatwia rozumienie dzisiejszej Rosji i tak zwanej rosyjskiej duszy ludzi tam żyjących. Wydaje mi się, że hermetyczność radzieckiej Rosji, przez dziesięciolecia spowodowały zakonserwowanie, znanych w Polsce, przedwojennych ideałów moralnych, obyczajowych i kulturalnych. One zbudowały ten rosyjski romantyzm okresu komuny i dopiero żarłoczny kapitalizm lat '90-tych spowodował jego stępienie. Propaganda okresu socjalizmu umiejętnie wspierała iluzoryczny idealizm w sercach Rosjan. Tym trudniej było starszym ludziom znaleźć się w nowej rzeczywistości rynkowej. Nagle wzory zachowań i cele życiowe się odmieniły, ale tak zwana rosyjska dusza przetrwała. Mentalność romantyczna jeszcze jest widoczna pośród ludzi w Rosji. Dlatego warto przeczytać tą książkę, aby lepiej zrozumieć co przeszli Rosjanie podczas finalnej pierestrojki i jak rozumują dziś. Łatwiej będzie też pojąć fenomen Putina i jego silne poparcie pośród mas, a także wyczuć imperialny sposób myślenia zbiorowego Rosjan i zrozumieć o czym marzy lud Rosji.

+ Wojciech Górecki 'Toast za przodków'
Wreszcie dobra książka traktująca o Azerbejdżanie. To ważny kraj, zarówno przed wiekami, jak i dziś, ale często pomijany, bo trudny do zwiedzania i nie tak nowoczesny, czy szybko się rozwijający jak Gruzja czy Armenia. Wojciech Jagielski tylko wspomniał o nowoczesnej historii Azerbejdżanu, Wojciech Górecki zagłębił się w historię dawną jak i szczegóły tej nowoczesnej. Lekko łączy wydarzenia z życia codziennego Azerów (on nazywa ich Azerbejdżanami) z ważnymi zmianami polityki wewnętrznej, czy nacisków zewnętrznych, wielkich mocarstw. W Azerbejdżanie od wieków krzyżowały się migracje wielu grup etnicznych, od dziesięcioleci krzyżują się tam wielkie biznesy naftowe. Wiele się tam dzieje. Przejście od tradycji muzułmańskiej do kolonializmu radzieckiego, a następnie ku nowoczesności, zmieniło mentalność i obyczaje żyjących tam ludzi. Warto poczytać nawet jeśli się tam nie wybieramy. Warto rozumieć ten kraj, aby móc odpowiednio oceniać telewizyjne niusy płynące z Baku czy Karabahu.

+ Jan Kieniewicz 'Historia Indii'
Doskonały wstęp do rozumienia Indii i Hindusów. Czegoś, czego szukają wielbiciele kultury hinduskiej. Filozofia Indii ma swój początek, ma swoją drogę rozwoju. Bardzo silnie koresponduje ona z historią polityczną tego regionu. Ten tekst, zwłaszcza w pierwszej połowie opisującej starożytność, jest doskonałą płaszczyzną, z której można startować w kierunku poznawania tej zawiłej i trudnej kultury.

+ Swami Rama 'Żyjąc wśród himalajskich mistrzów'
To dobry przykład literatury napisanej przez Hindusa. Jedna z najlepszych pozycji kierująca czytelnika do poznania i zrozumienia filozofii starowedyjskiej, filozofii + religii wedyjskiej, najstarszej na świecie. Jest wiele książek opisujących ten temat z punktu widzenia człowieka Zachodu, ale one są strasznie zagmatwane, pokręcone wielopoziomowymi, intelektualnymi analizami, często próbują ubrać w naukowe wnioski coś co jest po prostu naturą. Ta książka jest inna. Napisana przez człowieka z Indii, ale wykształconego w kierunku Zachodu. Potrafi przełożyć trudny temat duchowości hinduskiej na grunt abnegacji duchowej Zachodu. Jednak podczas czytania trzeba często sobie przypominać, że to nie baśń, ale rzeczywistość, ja mogę o tym zaświadczyć.

+ Paul William Roberts 'Imperium duszy'
Pozycja warta uwagi z wielu powodów. Po pierwsze to dobra lektura dla tych, którzy znają Indie i kulturę indyjską tylko z książek opisujących dawne czasy. Tutaj możemy poznać jak wyglądają Indie dziś (XX wiek). Po drugie to po części biografia człowieka, który opisuje swoje wszystkie podróże do Indii, nie tylko fizyczne ale także i duchowe. Jest jak lustro, w którym widać wszystko, możemy w nim zobaczyć także nas samych, tych, którzy Indie cenią ponad wszystko, tak bardzo, że zatracamy rozsądek i jasność oceny. Często mnie pytają o Indie i zwykle tak samo często odwołuję się do tej książki, aby pokazać jak trudna jest droga do zrozumienia tego kraju, tych ludzi. Przywykliśmy do szybkich rezultatów i szybkich odpowiedzi, ale niektóre rzeczy w życiu przychodzą z czasem, z wiekiem. To doskonałe studium jednego z ludzi Zachodu, który chciał być taki jak Hindus. Godne polecenia tylko dla fascynatów kulturą hinduską.

+ Kazimierz Nowak 'Rowerem i pieszo przez czarny ląd'
To niezwykła książka o jeszcze bardziej niezwykłym człowieku. Był Polakiem, jeśli to dla kogoś ważne. Żył przed II wojną światową i podróżował po Afryce. To nieocenione kompendium wiedzy o Afryce kolonialnej, o podróży na jaką dziś nikt już się nie zdobędzie, o tym jacy ludzie żyli kiedyś, a dziś już ich nie ma. Nie tak dawno (2006) mój znajomy postawił pomnik autorowi tych podróży w Poznaniu. Ten człowiek jest wart pomnika. Zwykle doszukujemy się bohaterów pośród żołnierzy, on był takim naszym ambasadorem, był gdzieś tam gdzie Polska jest tak samo znana jak u nas Burudni. Wiem jak małoznaczącym narodem jesteśmy w oczach świata, nikt w dzikich krajach nie wie co to Polska, najwyżej pomylą ją z Holandią. A ten człowiek nigdy nie zapomniał, że jest Polakiem i zrobił coś czego żaden Jankes czy inny Amundsen nie dokonał. Warto poczytać i zadumać się nad głodem, jaki pcha podróżników dalej i dalej.

+ Wiesław Iwanicki 'Na wschód od Uralu'
Nie pojechałbym na Syberię gdyby nie książki Romka Koperskiego i nie zrozumiałbym choć trochę Syberii gdyby nie książka Wiesława Iwanickiego. O ile książki Koperskiego są raczej beletrystyką, o tyle pozycja 'Na wschód od Uralu' to kompendium wiedzy podstawowej o tym jak Syberia stała się Syberią, jacy ludzie tam żyli wcześniej, jacy żyją dziś i dlaczego Polacy sami jeździli na Syberię w tych samych pociągach, w których innych Polaków zsyłali za karę. Nie widzę podróżnika syberyjskiego, który nie przeczytałby tej książki z uwagą. Dlatego też uważam ją za literaturę obowiązkową dla podróżników jadących na Wschód, między innymi dlatego aby nie fajczyli potem takich andronów jak Koperski i inni.

+ Marcin Kydryński 'Chwila przed zmierzchem'
To chyba była pierwsza książka młodego Kydryńskiego z podróży po Afryce. Pierwsza znaczy najlepsza, zupełnie jak w samochodach. Mimo, że facet ma zadęcie do spłycania wniosków przez swoje poetyckie zadęcie formą, to jednak jest w tej książce coś z wielkich podróży. Nie znam Afryki takiej jaką zna Kydryński, albo znał, bo dziś już niestety nie podróżuje. Ale mimo to zafascynowała mnie ta pozycja, bo jest w niej coś z prawdy. Kiedyś mówiło sie 'prawda czasu prawda ekranu'. Afryka nigdy mnie nie ciągnęła, ale po przeczytaniu tej książki pojadę tam mimo swoich obiekcji, bo chcę odnaleźć tą Afrykę, którą widział Kydryński i zatytułuję swoją książkę 'Afryka mimo wszystko'.

+ Mariusz Wilk 'Wilczy notes'
To jedna z pozycji autorstwa Wilka. Każda z nich jest godna polecenia każdemu kto chciałby dowiedzieć się prawdy do Rosji dzisiejszej. Warto poczytać zanim wyruszymy na tak popularny szlak off-roadowych podróżników z Polski, aby więcej wiedzieć i zrozumieć więcej.

+ Tadeusz Bodio 'Kirgistan - historia, społeczeństwo, polityka'
To kompedium wiedzy na temat grupy etnicznej Kirgizów. Doskonale przybliża historię tej nacji. Ułatwia zrozumienie kultury centralnej Azji. Wprowadza w temat problemów i piękna dzisiejszego Kirgistanu. Obowiązkowa lektura, chociaż pobieżna, przed wyruszeniem w Tien Shan.

+ Marek Kalmus 'Tybet - legenda i rzeczywistość'
Tak jak w tytule możemy w tej książce odnaleźć potwierdzenie wielu legend, albo raczej zrozumienie potrzeb ich powstania, a także poznać rzeczywistość dawnego i dzisiejszego Tybetu. Autor jest pasjonatem tamtych terenów i kultury, warto skorzystać z jego wiedzy. Pozycja godna polecenia zwłaszcza dla tych poszukujących dogłębnego zrozumienia źródeł ezoteryki Wschodu. Dla tych co poprzestają na nowinkach z magazynów typu 'Twój styl', ta książka może być za trudna.

+ Kamil Giżycki 'Przez Urianchaj i Mongolię - wspomnienia z lat 1920-1921'
Zapis niezwykłych przygód jakie były udziałem młodego Polaka na wygnaniu. Książka napisana jest prostym i suchym w refleksji językiem, ale doskonale obrazuje warunki życia, obyczaje, politykę, kulturę ludów zamieszkujących dzisiejszą Tuwę i Mongolię. Zmusza także do przemyśleń na temat rewolucji bolszewickiej na Wschodzie. Jest prawdziwa do szpiku kości, czasami mrozi bezwzględnością. Nie jest to beletrystyka w wydaniu Ossendowskiego czy całkiem współczesna Koperskiego, z kart tej książki można zaczerpnąć wiele wiedzy o tym jak kiedyś wyglądał świat Azji i jak kiedyś wyglądały podróże.

+ Wojciech Jagielski 'Dobre miejsce do umierania'
Wspaniała bo prawdziwa opowieść o nowych państwach zakaukazia. Nowych bo powstałych po upadku ZSRR. Autor nie szczędził wysiłku i odwagi aby dotrzeć do prawd oczywistych tylko dla mieszkańców tych regionów. Warto poczytać aby zrozumieć o co tak na prawdę chodzi z tymi Gruzją, Armenią i Azerbejdżanem.

+ Owen Bennett Jones 'Pakistan - Oko cyklonu'
Bardzo skrupulatnie zebrana historia Pakistanu. Autor zajął się nie tylko stroną historyczną, ale także polityczną, gospodarczą i kulturalną. Jednak to nie jest pozycja, która mogła by zainteresować tylko fanatyków środkowej Azji. Książka ta błyskotliwie obnaża mechanizmy jakie żądzą wielką polityką. Te mechanizmy są takie same w Pakistanie jak i w Polsce. Więc dużo można się nauczyć jak czytać między wierszami informacje płynące do nas od polityków czy mediów. Bo polityka to gra pozorów, o czym często zapominają zwykli ludzie. Jeśli kogoś nie interesuje sam Pakistan, warto przewertować książkę, zapominając o nazwiskach i faktach, a skupić sie jedynie na pokazanym w niej systemie rządów jakie panowały, panują i będą panować w takich młodych krajach jak Pakistan. A na prawdę z historii Pakistanu można dużo odnieść do Polski po 1989 roku. Poza tym warto się skupić na historii Bangladeszu zapisanej w tej książce oraz na temacie bomb atomowych, który jest mocno zafałszowany przez propagandę amerykańską. Można zrozumieć czym jest bomba atomowa dla krajów które ją mają i zrozumieć dlaczego ją mają.

spanie na dziko
Spanie na dzikusa, to chyba dobre określenie. Lądujesz w nocy gdzieś... gdzie trudno znaleźć cywilizowany hotel czy kemping i szukasz noclegu w krzakach, jak ten dzikus. Tym, którzy dopiero teraz wychodzą z biedy, trudno zaakceptować nocowanie poza hotelem jeśli ma się na ten hotel fundusze. Ale możecie mi wierzyć, że nocowanie na dziko jest bardzo popularne, nie tylko pośród zmanierowanej młodzieży Zachodu, ale także pośród ludzi chcących odpocząć od świata komfortu do jakiego przywykli na codzień. Takie czasy, że wszystko co dziwne i inne od tego co znamy jest w modzie.
A więc jak spać na dziko? Jest wiele sposobów, tak wiele jak podróżników. Ja sypiam na dziko w lesie, na łąkach, w krzakach, na polach uprawnych, pośród opuszczonych domów itp. od wielu lat w podróży. Nocleg na dziko można znaleźć nawet w Niemczech, w mojej karierze, najtrudniejszym miejscu na Ziemi do szukania sobie noclegu w lesie. A więc najważniejsze jest aby wyszukać odpowiednie miejsce. Oczywiście łatwiej szukać jeszcze za dnia, ale nie zawsze mamy taką możliwość, poza tym jak szukamy za dnia to sami jesteśmy lepiej widoczni. Trzeba mieć dokładne mapy, aby znaleźć las lub teren na którym nie ma wiosek. Lepiej aby to nie był teren chroniony, ani wojskowy, bo nie potrzebne nam problemy w środku nocy. Tylko nieliczne kraje europejskie zezwalają na spanie na dziko, na przykład Skandynawia. Miejsce powinno być tak osłonięte od ludzi aby nikt bez wyraźnej potrzeby nas nie znalazł, ani przypadkowo nie wypatrzył. To da nam poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że wielu z Was wychowało się w miastach i macie naturalny lęk przed ciemnymi lasami w nocy, przed odludziami. ale w takich miejscach tak na prawdę jest bezpieczniej niż w środku ludnego miasta. Żaden złodziej, erotoman, napastnik wszelkiej maści nie będzie szwendał się po bezludnym lesie na wsi, skoro jego potrzebą jest znalezienie człowieka a nie drzewa na ognisko.
W Europie nie szukajcie miejsc, do których trudno wjechać samochodem. Niech to lepiej będzie uczęszczana leśna droga, na której poboczy postawicie samochód, albo uprawa kukurydzy na skraju krzaków. Łobuzy w takie miejsca nie przyjeżdżają, a kiedy znajdzie nas jakiś przedstawiciel władzy to zawsze łatwiej wytłumaczyć się z nocowania na poboczu leśnej drogi niż z wjechania samochodem pod zakaz do lasu. Nie niszczcie przyrody, bo jak ktoś z władz Was najdzie rano nie będziecie się mogli wytłumaczyć. Jeśli chcecie spać na dziko poza Europą, lepiej wjechać głęboko w las, tak aby nawet inni sypiający na dziko do Was nie dotarli. Jeśli jednak ktoś, po ustawieniu namiotu czy samochodu, koło was przejdzie czy przejedzie, to jeśli jesteście poza Europą lepiej zmieńcie miejsce na inne. Jeśli ktoś Was widział, to może o tym powiedzieć innym i albo w nocy Was obrobią ze sprzętu, albo naślą władzę. Niestety trzeba mieć głęboki brak zaufania do obcych.
Jeśli spicie na dziko w pobliżu wiosek, to nie rozpalajcie ogniska, bo je widać z daleka. Jeśli natomiast śpicie na dziko na Syberii, to ognisko i dużo hałasu jest wskazane aby odstraszyć wszelką zwierzynę płową. Wstawajcie najlepiej wcześnie rano, przed grzybiarzami, leśnikami i innymi pracownikami lasu. Oduczcie się spania jak zając. Jeśli ktoś ma Was napaść, albo coś ma się przydarzyć, to i tak się przydarzy bez względu na to czy będziecie tego oczekiwać czy nie. Noc jest po to aby wypocząć, a nie czuwać. Jeśli jednak na prawdę się boicie, to weźcie kilka puszek po piwie, powiążcie je żyłką wędkarską i rozwieszajcie nisko nad ziemią wokół namiotu. Jak ktoś lub coś przyjdzie to Was zbudzi, choćbyście spali jak susły.
Lepiej jest wybierać miejsca przewiewne, aby nie kisić się własnym ogniskiem. Poza Europą lepiej aby to były miejsca trudnodostępne, z jednym wjazdem, jednym wejściem, łatwiej wtedy czuć się bezpiecznie. Sprawdzajcie czy nie ma wokół mrowisk, aby nie mieć mrówek w namiocie. Sprawdzajcie czy nie rozbijacie namiotu na ścieżce wydeptanej przez sarny, bo Was będą budzić w nocy, a Wy będziecie myśleć, że to wataha zgłodniałych rozbójników. Nie stawiajcie namiotu w dołach, ani parowach, bo zawsze może popadać w nocy. A najważniejsze nie szukajcie najlepszego miejsca z możliwych, jak byście mieli tam postawić dom na wieczność, bo cały wieczór będziecie szukać i stracicie nerwy kiedy rano się okaże, że ładnie było dopiero dwa kilometry dalej. Niech nocowanie na dziko będzie swobodą i lekkością bytu, a nie trudem wieczoru i dyskomfortem. Nie zmuszajcie się do tego jeśli to Wam nie daje radości. Spanie na dziko nie jest wyznacznikiem prawdziwych podróżników, to tylko forma jak każda inna.


kuchnia w podróży
Jeśli podróżujemy samochodem, najlepszym rozwiązaniem wydaje się kuchenka gazowa, na butle stalowe z LPG. Butle są w różnych rozmiarach od 2kg do 30kg. Kosztują od 20zł w górę. Stosuje się do nich palniki nakręcane na zawór butli, koszt też niewielki. Przy normalnym użytkowaniu, czyli gotowaniu wody, smażeniu na patelni, butla 3kg wystarcza na miesiąc podróży. Gotowanie mięsa, ziemniaków, kasz, jest energochłonne. Butle można napełnić w Polsce w stacjach obsługi. Za granicami cywilizacji zwykle stosuje się inne zawory co utrudnia napełnianie. Jednak w Rosji można znaleźć stacje wyposażone w różne złączki do napełniania butli.
Aby utrzymać porządek w samochodzie, najlepiej zapakować kuchenkę z butlą, oraz całe wyposażenie kuchni do jednej skrzyni. My stosujemy aluminiowe skrzynki firmy Alpos. Ich cena oscyluje w granicach 200-400zł (2008). Są wytrzymałe i szczelne, można je przewozić na dachu samochodu.
Największym utrudnieniem w użytkowaniu kuchenki na wolnym powietrzu jest wiatr. Nawet lekki zefirek skutecznie wydłuża proces gotowania, zdmuchuje płomień obniżając jego temperaturę. Dobrym rozwiązaniem jest stosowania parawanów z grubej folii aluminiowej lub blachy. Można także skonstruować coś w rodzaju osłony z blachy na sam palnik. Powinien mieć kształt torusa. Blacha powinna być na tyle gruba aby nie wyginała się podczas nagrzewania i nacisku garnka. My stosujemy blachę o grubości 2mm. Torus ma trzy wycięcia, na trzy nóżki palnika. Wkładamy go pomiędzy palnik a garnek. Torus powinien nieco zasłaniać płomień poniżej nóżek palnika, ale nie może zamykać dostępu powietrza od dołu palnika. Podczas stosowania tej osłony temperatura wędruje w górę i częściowo w dół. Trzeba się więc liczyć z nagrzewaniem pokrętła regulacji płomienia, które znajduje się poniżej nóżek palnika.
Jeśli chodzi o garnki, to my stosujemy tylko jeden, aluminiowy, średniej wielkości z pokrywką. Czasami zabieramy też czajnik, w nim wodę gotuje się szybciej. Nie ma sensu zabierać ceramicznych talerzy, najlepsze są aluminiowe miski, w nich można zjeść zupę a także inne posiłki. Patelnia jest oczywiście obowiązkowa. W dzikich krajach jajka są powszechnie dostępne, tanie i zdrowe. Mięsa nie kupujemy bo tam rzadko stosuje się lodówki do jego przechowywania. Zwykle nasz posiłek dzienny składa się z jajecznicy rano i zupy po południu. To mało urozmaicona dieta, więc zakupujemy wiele świeżych warzyw i owoców. Dla kulinarnych hedonistów taki sposób żywienia nie jest do zaakceptowania, zwłaszcza jego monotonia przez wiele tygodni czy miesięcy. Dlatego skład diety pozostawiam już Wam.
Z Polski zabieramy jedynie przeciery pomidorowe w puszkach, kilka puszek z warzywami (fasola, ciecierzyca, kiełki, bambusy, groch, kukurydza w europejskiej wersji jest niestrawna) na wypadek braku świeżych warzyw na targowiskach czy w sklepach, makaron ryżowy (bardzo wydajny i nie trzeba gotować). Żadnych więcej zapasów żywnościowych nie zabieramy, nie ma takiej potrzeby. Stosujemy takie warzywa, które nie wymagają gotowania i można je jeść na surowo lub lekko sparzone (marchew, cebula, czosnek, kalafior, kapusta, papryka, groch, bób, kukurydza, pomidor, ogórek, rzodkiew, kalarepa, itp.).

łóżko w samochodzie
Moim zdaniem podróżniczy samochód powinien być wyposażony w łóżko lub przynajmniej namiot dachowy. Jeśli podróżujemy samochodem a sypiamy w namiocie naziemnym, to taniej i przyjemniej wyjdzie jeśli będziemy podróżować motocyklem, komfort noclegów ten sam.
A więc łóżko w samochodzie można rozwiązać na dwa sposoby: wewnątrz lub namiot dachowy. Namiot dachowy jest bardzo popularnym rozwiązaniem, pozwalającym na zabranie większej liczby osób lub bagażu do wnętrza samochodu. Można podróżować małym samochodem i mieć własne łóżko na dachu. Namioty dachowe rozkładają się szybciej niż naziemne (poza namiotami dwusekundowymi, ale ich nie polecam na trudne warunki pogodowe i podłożowe). Namioty dachowe mają mocniejszą konstrukcję niż naziemne. Często można do nich dopiąć przedsionek, nawet z podłogą, który może służyć za osłonę dla prysznica czy kuchni. Namioty dachowe pozwalają zostawiać rozłożone śpiwory czy nawet maty samopompujące podczas składania konstrukcji. W ten sposób nie trzeba wieczorem rozkładać legowiska na nowo. Ogólnie namioty dachowe są ciężkie, od 40 do 70kg, w zależności od konstrukcji. Podnoszą środek ciężkości wozu, ale niewiele, bo masa samochodu w stosunku do masy namiotu jest bardzo wielka, nie przesadzałbym więc z demonizowaniem podnoszenia środka ciężkości. Do namiotów dachowych trudno się wchodzi, a zwłaszcza z nich wychodzi, co jest ważne dla osób nie w pełni sprawnych, czy też z powodu wieku, choroby czy skłonności do wieczornych libacji. Namioty dachowe są bardzo drogie (2008), od 1500zł do 8000zł, w zależności od konstrukcji i jakości wykonania. Jednak namioty dachowe pozwalają przekształcić nasz samochód w szybki sposób w wóz do codziennego użytku po powrocie z wakacji. Wystarczy taki namiot zdjąć z dachu i... już. Namioty dachowe dzieli się na takie o konstrukcji twardej i miękkiej. Twarde są dużo droższe, ale zapewniają szybsze składanie, trwalszą konstrukcję odporną na silne wiatry, więcej miejsca wewnątrz po złożeniu namiotu. Namioty twarde otwierają się na zasadzie szczęki albo kanapki, te ostatnie zapewniają bardzo dużo miejsca wewnątrz. Namioty twarde są ciężkie. Co do namiotów miękkich, to są lżejsze, ale trudniej się je składa, nie są tak wytrzymałe jak namioty twarde. Ich konstrukcja jest podobna do namiotu naziemnego składanego na pół. Trudno jest uzyskać, od producentów tychże namiotów, informacje na temat parametrów wodoszczelności, paroprzepuszczalności i odporności na przekłucia. To są podstawowe informacje jakimi powinniśmy się kierować przy wyborze namiotu naziemnego (w przypadku namiotów tzw. dwusekundowych, te parametry też są bardzo niskie). Częściowo dotyczy to także namiotów twardych, ponieważ ich ściany są wykonane z materiału. Zważywszy na to, że namioty dachowe w przeważającej większości (2008) nie mają oddzielnej warstwy zewnętrznej i wewnętrznej, tak jak to jest w namiotach naziemnych, należy się spodziewać, że trudno w nich utrzymać należytą ciepłotę i wilgotność. Zaś jeśli parametry paroprzepuszczalności są niskie (tzw. oddychalność materiału) to przy zamkniętych moskitierach (w wypadku krajów północy gdzie meszki przechodzą przez moskitiery) mamy wewnątrz szklarnię i trudno jest spokojnie spać. Można ratować się ustawiając przed otwartą moskitierą kadzidełko przeciw owadom (tak robimy w samochodzie), trzeba tylko mieć na czym je postawić. Dobrym parametrem wodoszczelności jest 3000mm słupa wody na 1cm\2. W nowoczesnych namiotach stosuje się dodatki do tkanin tzw. PU UV resistant, zwiększające odporność na działanie promieni słonecznych (2008). Namioty naziemne mają naturalną, niewymuszoną wentylację pomiędzy tropikiem a warstwą wewnętrzną, w namiotach dachowych jest to niemożliwe z powodu techniki budowy samego namiotu. Warstwy wewnętrzne mają dobrą paroprzepuszczalność (czyli oddychalność) przy parametrach w okolicach 10000gr/m\2/24h. Namioty miękkie zajmują o połowę mniej miejsca na bagażniku podczas jazdy, można więc zastosować dwa takie namioty na jednym bagażniku dachowym. Jeden namiot może otwierać się do tyłu a drugi na bok lub nad maskę wozu. Najczęściej do nich właśnie stosowane są doczepiane przedsionki. Namioty miękkie są tańsze od twardych. Do mocowania namiotów dachowych wystarczą zwykłe, typowe belki, po dwie na namiot.
Ciekawszym rozwiązaniem, ale nie tak uniwersalnym, jest łóżko wewnątrz samochodu. Oczywiście musimy posiadać odpowiednio długi samochód. Długie Mercedesy G a na pewno Land Rovery Discovery nie dają tego komfortu. W wypadku takich krótkich wozów trzeba codziennie składać i rozkładać siedzenia pierwszego rzędu, poza tym nogi śpiących i tak muszą lądować pomiędzy oparciami. W wypadku tych pojazdów lepiej zakupić namiot dachowy. Jakie zalety łóżka wewnątrz wozu: większe bezpieczeństwo, odporność na bardzo złą pogodę, możliwość zastosowania ogrzewania postojowego na przykład Webasto wtedy można nocować wewnątrz nawet przy -20st.C, nie trzeba nic rozkładać wieczorem łóżko przez cały czas jest dostępne nawet podczas jazdy, można nocować w niesprzyjających okolicznościach na przykład w mieście, można się ewakuować z miejsca noclegu nawet bez wychodzenia z wozu, mała waga, niska cena. Jakie ma wady: mało miejsca na bagaż i dodatkowe osoby, mało miejsca nad głową nie można się wyprostować (normalne samochody terenowe), trudny demontaż po powrocie z wakacji albo niski komfort jeśli śpi się na skrzynkach, konstrukcja która może zabić przy czołowym zderzeniu. Częstą wadą łóżek samodzielnie kleconych jest zbyt wielka przestrzeń bagażowa pod łóżkiem, a tym samym zbyt mało miejsca na łóżku. Aby swobodnie spać i móc się przemieszczać po łóżku, a także egzystować podczas złej pogody, należy zachować minimum 80cm przestrzeni ponad łóżkiem (najlepiej sprawdzić ile potrzebujecie miejsca siedząc na płaskiej powierzchni podłogi w domu) inaczej śpiący czują się jak sardynki w puszce. Jeśli chcecie wkładać pod łóżko skrzynki z bagażami pamiętajcie, że ich ścianki zmniejszają przestrzeń bagażową a ich wielkość wymusza podnoszenie łóżka w górę. Wtedy powstaje paradoks komfortu, jak ja to nazywam. A więc chcemy zachować jak największy komfort w podróży, porównywalny z tym z domu, więc zabieramy dużo bagażu i staramy się mieć do niego łatwy dostęp w każdej chwili. Natomiast odbywa się to kosztem komfortu wchodzenia do łóżka i z niego wychodzenia, a także spania i innych rzeczy jeśli podróżujecie z ukochanym/ukochaną. W łóżku spędzacie wiele godzin, codziennie do niego wchodzicie, moim zdaniem lepiej zachować w tym miejscu komfortowe rozwiązania, kosztem zmniejszenia bagażu albo umieszczeniem go na dachu. Lepszym sposobem jest zrezygnowanie ze skrzynek na rzecz większej przestrzeni na łóżku. Wtedy podłogę łóżka dzielimy na kilka klap na zawiasach. Po ich podniesieniu mamy dostęp do przestrzeni bagażowej podzielonej ściankami podtrzymującymi łóżko. Nadmiar bagażu można umieścić w skrzynkach na dachu. Miękka wyściółka łóżka powinna być mocowana do klap, a nie stanowić całego siennika utrudniającego dostęp do bagażu pod łóżkiem. Opis mojego łóżka w Toyocie. Ciekawym rozwiązaniem, które my stosujemy, jest zabieranie rzeczy osobistych i odzieży w plecakach, po jednym na głowę. To umożliwia wożenie plecaków podczas jazdy na łóżku, a podczas postoju lądują one na przednich siedzeniach. Poza tym w razie trudności z samochodem, łatwiej wrócić do Polski z plecakiem niż skrzynką aluminiową. Na łóżku także wozimy skrzynkę kuchenną. Podczas nocy wsadzam ją na dach, a wieczorami i tak jest potrzebna na zewnątrz wozu.
W wypadku spania wewnątrz samochodu koniecznie trzeba wyposażyć otwierane okna w moskitiery. Na wypadek słoty trzeba także wyposażyć się w plandekę od deszczu, w postaci zakupionej rolety lub własnego patentu. Stosowanie ogrzewania postojowego wewnątrz samochodu, typu Webasto, Eberspacher itp., można tak podłączyć zasilanie powietrzem wirnika urządzenia, aby pobierało świeże, zimne powietrze z zewnątrz wozu. To obniża sprawność ogrzewania, ale zapobiega parowaniu szyb i codziennemu ich wycieraniu przed wyruszeniem rano w dalszą drogę.
Jeśli jesteś zainteresowany szczegółami napisz.

Mariusz Reweda
FWT Homepage Translator