sprzęt podróżniczy
index witryny
strona główna
wstecz








+ buty motocyklowe Forma Adventure
+ kask motocyklowy AGV AX-8 Dual Evo
+ kask motocyklowy Airoh S4
+ kombinezon motocyklowy Rev'It!
+ namiot Husky Sawaj Ultra
+ namiot Marabut Comodo+
+ namiot Fjord Nansen Veig Pro
+ palnik / kuchenka biwakowa MSR XGV
+ przejściówka do tankowania gazu w Rosji i centralnej Azji
+ rękawice motocyklowe Rev'It!
+ śpiwór Małachowski Cave Tourist
+ śpiwór Małachowski Mini Tourist
+ torba motocyklowa - przednie sakwy Touratech
+ torba motocyklowa - rogal

+ przygotowanie do wyprawy


Zakupiłem rękawice motocyklowe marki Rev'It!, model Stratos 2 GTX. Koszt zakupu 600zł (2021). Szukałem odpowiednich rękawic na zimne dni, takich które nie mają luźnej podszewki wewnątrz. Taka podszewka, kiedy ma się lekko wilgotne dłonie, przy ściąganiu wyciąga się z rękawicy. Natomiast ponowne włożenie dłoni do rękawicy jest niezwykle trudne, bo podszewka nie trafia w palce. Ale rękawice Rev'It! takiej podszewki nie mają, a są dość ciepłe. No może poniżej 6st.C nie zapewniają dobrej ochrony przed zimnem, bez grzanych manetek, ale to i tak dobry wynik jak na rękawice bez ocieplającej podszewki.
Test na deszczu wykazał, że są niezwykle odporne na wodę. 200km w 5 godzin jazdy, w ciągłym deszczu, nie zmogły ich bariery na wodę. Suszenie było szybkie. Poleżały na grzejniku godzinę i już.
Rękawice mają dość sztywną konstrukcję, pewnie ma to za zadanie chronić dłonie przed wypadkiem, ale utrudnia uchwyt na manetkach. Są dość szerokie. Tam gdzie mieści się inna rękawica zimowa, im już brakuje miejsca na palce. Nie łatwo wyczuć w nich trzymanie motocykla i operowanie klamkami hamulca i sprzęgła. A stosowanie uchwytu klami dwoma palcami jest bardzo trudne. Na dodatek w deszczu zaczynają się ślizgać na manetkach. Trzeba mocno zaciskać dłonie, aby można było kręcić gazem.
Mają dość krótkie mankiety jak na zimowe rękawice. Starczają od biedy, aby zajść na rękawy kurtki. Za to regulacja na rzep i pasek jest dość łatwa w obsłudze. Są dość ciężkie i toporne, ale ładne w wyglądzie. Materiały wydają się być dość trwałe, ale o tym poświadczy czas użytkowania.
opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 


Po 14 latach użytkowania kombinezonu Hein Gericke Cruise GTX JKT, musiałem w końcu zakupić coś nowego. Stary zaczął się rozłazić na szwach, chociaż zamki i wentylacja, a także ochrona przed zimnem działały bez zarzutu. Nie będę opisywał tego kombinezonu, bo już dawno wyszedł z produkcji. Natomiast teraz zakupiłem spodnie i kurtkę marki Rev'It!, model Offtrack.
Nie jest to model z najwyższej półki, tak jak mój poprzedni kombinezon od Hein Gericke, ale doszedłem do wniosku, że może gorszy sprzęt nie będzie taki zły, a i wystarczy na parę lat. Koszt zakupu spodni i kurtki to 3000zł razem (2021). Na razie przetestowałem go w zimną i średnią pogodę, oraz w całodniowy deszcz. Wybrałem rozmiar dość dopasowany, nie pozostawiąjący luzu na grube polary. Zarówno kurtka, jak i spodnie mają dwie wypinane podszewki. Jedna to wszystkoodporny Goretex, druga to ocieplenie. Suche dane techniczne możecie sobie znaleźć w każdym sklepie motocyklowym, ale nijak to się ma do testu na motocyklu.
Na początek pojechałem prawie 200km, w deszczowy dzień. Kurtka przez pierwsze 30 minut nie przemokła, to znaczy woda zatrzymała się na Goretexie, ale wierzchnia warstwa była do suszenia. Potem założyłem kombinezon przeciwdeszczowy. Spodnie nie przemokły na tyłku, mimo dziurawego kombinezonu przeciwdeszczowego. Zadek spodni mocno nasiąkł wodą, ale gacie były suche. No ale to nic takiego, wszystko jest nowe, więc jakoś sobie radzi z deszczem.
Temperatura była w okolicy 6-8st.C. Poniżej trzeba by było ubrać jakiś polar i kalesony, bo podpinka ocieplająca już nie starcza. Wykończenie wokół szyi, o ile łatwo się zapina i nie drażni skóry, o tyle nie zapewnia ochrony przed zimnym wiatrem. Należy założyć jakąś chustę, albo komin. Wykończenie wokół nadgarstków o wiele trudniej zapiąć ciasno, co powoduje gorsze układanie do mankietów rękawic. Ale nie jest to dużym mankamentem. Podpinki zapina się na osobny suwak i zatrzaski. Zamek samej kurtki jest kiepsko chroniony przed wiatrem. Na razie zamki wydają się mocne. Przypięcie do spodni działa od lewej do prawej i dość trudno to zapiąć. Zamek błyskawiczny zacina się w podpinkach, bo jest za wysoko wszyty. Ale trzyma dobrze. Kurtka nie jest podwiewana przez wiatr, ani nie blokuje skrętów tłowia. Niestety kurtka, zgodnie z obowiązującą dziś modą, jest dość krótka.
Kurtka ma mało kieszeni, podyktowane to jest jak mniemam, względami wentylacji w gorące dni. Po prostu chodzi o to, aby kieszenie nie blokowały przepływu chłodzącego powietrza. Mimo to kieszenie pozostawiają wiele do życzenia. Tylna duża kieszeń, w okolicy lędźwi, jest zapinana na rzepy i wargulącą się klapkę. Trudno to zapinać mając kurtkę na sobie. Tam powinen być zamek błyskawiczny. Dwie przednie kieszenie u dołu kurtki, również zapinane są na rzepy, a powinny na zamki. Są pojemne, niby odporne na wodę. Są jeszcze diwe kieszonki na zamek, na piersi. Małe ale coś co mogło by wypaść z kieszeni zapinanych na rzepy, można tam umieścić i... zablokować sobie wentylację. Jest jeszcze mała kieszonka wewnętrzna, na zamek. Można się do niej dostać rozpinajc kurtkę. Kieszeni na rękawach niestety brak.
Idźmy do spodni. Największa wada to brak szelek. Spodnie mają pas nisko, typowe biodrówki, oraz kiepską regulację napięcia pasa. Takie dwa regulowane paski z klamrami, po bokach. Uszyte to jest dość dobrze, więc kucanie wstawanie, siadanie na moto i zsiadanie, nie bardzo ściaga nam spodnie z tyłka, ale i tak ciągle miałem wrażenie, że muszę je podciągać do góry. Przypięcie do kurtki nieco je przytrzymje w odpowiedniej pozycji. Główny zatrzask przy suwaku z przodu wydaje się być lichy, nie wiem jak to wytrzyma długie użytkowanie. W spodniach również brak kieszeni. Nie ma kieszeni na drobne w górnej partii spodni. Niewiadomo dlaczego! To wielka wada! Są za to dwie kieszenie na nogawkach. Dość pakowne, ale zamykane na rzepy i obszerne klapki, które utrudniają wyciaganie czegokolwiek z kieszeni jedną ręką. Najgorzej jest u dołu nogawek. Producent nie mógł się zdecydować, czy spodnie mają być wkładane w buty enduro, czy pozostawiane na zewnątrz, po turystycznemu. Kiedy się je włoży do butów, to sztywna ochrona goleni utrudnia wentylację, ruch nogi w bucie, a przy zsiadaniu z motocykla tworzy takie wielkie spiętrzenie materiału powyżej cholewy buta. Więc lepiej nogawki na buty. Ale tu problem, bo nogawki mają za małą regulację szerokości. Muszą być całkowicie rozpięte, co na wietrze powoduje szarpanie materiału (po 1000km na pewno go zniszczy) i podwiewanie zimnego powietrza w nogawki. Musiałem doszyć przedłużenie rzepów, aby to jakoś działało.
Jak się zrobi gorąco, to będą jeszcze testy wentylacji. Test w temperaturze 22st.C wykazał dość dobre właściwości oddychania kombinezonu.
Kombinezon przeszedł testy na temperaturze w okolicy 30st.C. Jego przewiewność jest na niskim, średnim poziomie. Kiedy odepnie się osłonki na torsie, w kurtce, wymontuje wszystkie podpinki, to robi się jakiś przeciąg, ale nie jest to wentylacja godna kurtki letniej. W dodatku ciągle powstają jakieś przeciągi w okolicy lędźwi, co nie jest zdrowe dla korzonków, zwłaszcza kiedy kierowca jest spocony, a wiatr jest zimny. Rękawy oprócz dwukierunkowych zamków przy nadgarstkach, nie mają wentylacji. Mogliby coś zrobić pod pachami! Spodnie mają wywierzniki zamykane na suwak, obok kieszeni na udach. Działa to mizernie. Trzeba raczej powiedzieć, że spodnie nie mają systemu wentylacji. opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 







Buty motocyklowe Forma Adventure (Formula ATV one), spisały się znakomiciena kilku, długich wyprawach jako obuwie na motocykl podróżniczy z zacięciem do off-roadu. Wytrzymały deszcz i śnieg w Himalajach. Doskonale sprawdzały się do chodzenia na krótkie dystanse, są wygodne i nie aż tak bardzo ciężkie. Stopy nie pocą się tak jak w butach plastykowych. Łatwo się je zakłada i ściąga. Dobrze czuć podnóżki motocykla. Słowem jestem z nich bardzo zadowolony i pojadą ze mną dalej.
Pierwsza ich para wytrzymała 11 lat podróżowania w różnych warunkach. W końcu z jednego buta odpadła podeszwa i przestały tak dobrze trzymać schość. Nawet krótki deszcz powodował ich przemakanie, mimo nasmarowania skóry buta dobrymi preparatami. Zatrzaski trzymały do końca, skóra nie popękała, wyściółka wnętrza nie przetarła się. Jako kolejne buty do podróżowania na motocyklu kupiłem taki sam model. W 2021 producent zmienił nazwę na Forma, wcześniej Formula, a model na Adventure, wcześniej ATV one. Co ciekawe, po 11 latach kosztują tyle samo - 700zł.
opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 


Zakupiłem i przetestowałem przednie sakwy Touratech'. Nazywają się Tankrucksack VP 45 i powinny być stosowane do motocykla KTM Adventure LC4. Ich nominalna pojemność to 45 litrów. Składają się z trzech toreb uszytych z Cordury, dwóch bocznych i jednej mocowanej na zbiorniku paliwa. Boczne mają pojemność 10 litrów każda. Wszystkie trzy sakwy mocowane są na rzepy i zamki błyskawiczne do panelu, który z kolei mocowany jest na taśmy w sześciu punktach, do metalowych części ramy i stelaża. Dwie taśmy mocują dodatkowo, od dołu boczne sakwy, również do przedniego stelaża kokpitu. Montaż jest prosty i szybki. Sakwy można w kilka sekund odpiąć od motocykla, albo raczej od panelu, który pozostaje na motocyklu. Łatwo je odpiąć i łatwo skraść. Centralna torba może służyć jako plecak, ma też mapnik przypinany na rzepy. Całość jest solidnie wykonana i kosztuje 695zł (2008), w Polsce można kupić w www.holan.pl.
Jak wypadły testy? Otóż dawno już nie byłem tak zadowolony z zakupionej rzeczy. Wypakowałem torby butelkami z wodą, obciążyłem je na około 15kg. Do bocznych weszły po trzy butelki 1.5 litra i jeszcze było miejsce na coś płaskiego. Testy wykonałem na asfalcie, do prędkości 120km/h i w terenie, również trudniejszym, błotnym i podczas jazdy wolnej, technicznej. Zacznę od wad, bo jest ich niewiele. Mam 187cm wzrostu, więc i długie nogi, lubię też siedzieć jak najbliżej zbiornika paliwa, więc uważam, że centralna torba powinna być o 10cm dłuższa, w kierunku do tyłu. Ponieważ kiedy hamuję i zmieniam jednocześnie biegi, zsuwam się do przodu, bo nie mam oparcia o centralną torbę i zahaczam kolanami o boczne torby, które trochę utrudniają podniesienie nogi aby zredukować bieg, czy wcisnąć tylni hamulec. Druga i ostatnia wada jaką zauważyłem, to wielkość centralnej torby. Można by ją swobodnie powiększyć na szerokość i wysokość, jest miejsce. Teraz zalety. W jeździe po asfalcie boczne torby nie wachlują od naporu powietrza i nie uciekają w przód przy gwałtownych, silnych wyhamowaniach, za to znakomicie osłaniają kolana od wiatru, ale nie zamykają dostępu powietrza do silnika przez otwory boczne w zbiorniku paliwa. W jeździe szybkiej po bezdrożach, na prawdę dziurawych, na stojąco, boczne torby są stabilne, a centralna nie przesuwa się na boki. W jeździe po sypkim podłożu zgodnie z moimi przewidywaniami dodatkowy ciężar doskonale dociska przednie koło, które dużo lepiej wcina się w piach i nie ucieka na boki. To był podstawowy powód dla jakiego kupiłem te torby. Dlatego w podróży zamierzam do nich właśnie wkładać najcięższe bagaże. Zawieszenie KTMa radziło sobie z dodatkowym ciężarem na dużych dziurach, ale pracowało w pełnym zakresie. Jako plus zauważyłem, że pracuje jakby bardziej płynnie, z mniejszym odbiciem. Przy jeździe wolnej, technicznej, łatwo wyczuć zmianę położenia punktu ciężkości motocykla, ale na asfalcie, przy postoju trudniej skręcać obciążonym, przednim kołem. W podróży zamierzam ładować do bocznych toreb zapasowy olej, narzędzia, części zapasowe, wodę do picia i wodę do mycia, sandały, żywność, dętki, łatki, łyżki do opon. Do centralnej sprzęt elektroniczny, kuchnię, kombinezon przeciwdeszczowy, blokady antyzłodziejowe.
Kiedy pozbyłem się KTMa, przystosowałem torby Touratecha do innego motocykla - Suzuki DR800. Wystarczy maszyna do szycia i nożyczki, a w godzinę można wszystko ogarnąć. Można też oddać torby do rymarza, kiedyś to był krawiec od toreb. Należy zmienić jedynie punkty mocowań panelu mocowanego do motocykla. Po latach użytkowania zauważyłem także, że centralna torba kiepsko się sprawuje, kiedy się ją rozłoży w pionie. Jest taki zamek kompresyjny, wokół całej torby, który umożliwia zwiększenie jej ładowności o prawie 100%. Torba robi się wyższa. Ale wtedy plastykowa wkładka stabilizująca ścianki, już nie stabilizuje torby. Po prostu torba zachowuje się jak garb na starym wielbłądzie. Kiwa się na boki. Napakowanie jej silnie bagażami, na wcisk, niewiele pomaga.
opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 




Zakupiłem kask Airoh S4. To włoski wyrób. Jak na swoją cenę, ponad 700zł (2008), nie jest dobrze wykonany, ani nie jest super wygodny. Ogólny wygląd kasku to trochę nowoczesnych materiałów, kupa kleju i gadżeciarska stylistyka, godna kiczowatych Włochów. Podczas zdejmowania kasku, dolna krawędź boleśnie gilotynuje uszy. Wygłuszenie miękkimi materiałami wokół uszu jest dość mizerne, więc podczas jazdy jest straszny hałas, ale jest miejsce na słuchawki do uszu. Miękkie obicie w rejonie mięśni szczęki jest, jak dla mnie, za grube i mocno uciska powodując, że mimowolnie podróżowałem z otwartymi ustami. Daszek na kasku powoduje powstawanie echa i przy wolnej jeździe głośny silnik wydaje się dwa razy głośniejszy. Kask dostępny jest tylko w jednym kolorze - czarny mat. Aby użytkować go w podróży, należy go przemalować na jaśniejszy kolor by odbijał ciepło słońca. Miękkie obicie wnętrza kasku jest całkowicie wyjmowalne i można je prać. Kask jest dość lekki (1370g), ma szeroki kąt pola widzenia, łatwo demontowalny daszek i szybkę. To raczej krój enduro, ale nadaje się na długie jazdy w zimne dni, wtedy zakłada się szybkę, albo w terenie, wtedy można założyć gogle. Aby zniwelować szumy wiatru podczas szybkiej jazdy, można zdjąć daszek aby nie powodował zawirowań powietrza. Kask ma kilka dziur wentylacyjnych, jest dość przewiewny. Podczas jazdy w temperaturze bliskiej zera, otwory wentylacyjne nie powodują zamarzania szczęki. Pasek ma prostą regulację, ale działa ona dość opornie. Zamyka się niestety na zatrzask, jak pasy w samochodzie. Testowałem go przy różnych prędkościach, na asfalcie i w terenie. Porównywałem go do poprzedniego kasku, w którym przejechałem dobre 45000km, ale na motocyklach sportowych. Uważam, że Arai NR2 to doskonały kask, kiedyś z wysokiej półki, więc nadaje się jako wzór do porównań. W nowym Airohu na pewno będę używał jakichś zatyczek do uszu, bo hałas od KTMowskiego silnika jest trudny do zaakceptowania. Do kasku dołączona jest torebka z różnego rodzaju plastykowymi zaślepkami i osłonkami, trudno domyślić się ich zastosowania, nawet czytając wielojęzykową instrukcję obsługi kasku.
opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 


Kiedy tylko, po kilkunastu latach użytkowania, moje torby Kobi zaczęły się rozłazić w szwach, zakupiłem (550zł - 2013) od firmy 21'Brothers torbę na typowego enduro, w kształcie rogala. Kiedy rozpakowałem przesyłkę na widok twardej, ciężkiej, niezgrabnej torby od razu nastawiłem się negatywnie. Mocowanie w czterech punktach też nie sprawiało wrażenia pewnego. Ale już po pierwszych testach zacząłem zmieniać zdanie. Wcześniej różnie to bywało z zapakowaniem się do dwóch oddzielnych toreb po 20 litrów każda, zwłaszcza jak jechałem w zimne dni, z grubym śpiworem. Rogal ma 40 litrów pojemności (producent oferuje różnej wielkości ta jest największa), ale w jednej przestrzeni, zawiniętej wokół siedzenia, za plecami kierowcy jak rogal właśnie. Okazało się, że jedna przestrzeń 40 litrowa to więcej niż dwie po 20 litrów. Zapakowanie się na pierwszą wyprawę z rogalem nie sprawiło problemów, a nawet zostało trochę wolnego miejsca. Więc pierwszy plus dla rogala.
Ale wróćmy do mocowania torby na motocyklu. Tylni pasek ma dwa zaczepy, które zaczepia się o siedzenie. Pasek był skrojony na siedzenie KTMa, trochę za krótki do siedzenia BIGa, więc musiałem go przedłużyć, tak prowizorycznie, ale służy to już na kolejnych wyprawach. Dwa, przednie mocowania łatwo regulować i trzymają torbę nisko, w okolicy mocowania podnóżek pasażera. Nie wyglądało to pewnie, ale nawet małe skoki, ostra jazda w terenie, silny wiatr boczny, setki, a nawet tysiące kilometrów nie spowodowały utraty stabilności rogala. Siedział pewnie tygodniami i nie trzeba było go poprawiać, nawet po wyciągnięciu całej zawartości, kiedy torba flaczeje i rozluźnia się. Kolejny plus dla rogala.
Torba ma naszyte od tyłu dwie kieszenie na duże butelki z wodą albo zapasowym olejem. Nie podobały mi się już na początku, wyglądały niepewnie, tak jakby butelki miały od razu wypaść. Ale nie wypadały. Świetnie mieszczą się tam półtora litrowe wody, ale i litrowe pepsi znakomicie się trzyma. Mniejsze butelki mogą wypaść przez dziurę od spodu. Butelki są zaciskane przez pasy, które służą jednocześnie za regulację objętości torby, coś jak worek kompresyjny do śpiwora czy namiotu. Ale mogą też znakomicie spełniać funkcję przytrzymania kurtki, albo maty na wierzchołku torby. Kolejny plus.
Tyle by było o zaletach, przejdźmy do wad. Torby typu rogal mają pewien problem z dopasowywaniem się do siedzenia za plecami kierowcy. Rogal z firmy 21'brothers jest skrojony na wąskiego w talii KTMa i na BIGu musi nieco mocniej rozewrzeć swoje końce. Powoduje to marszczenie się wierzchołka torby, co w połączeniu z grubym i sztywnym materiałem, z jakiego jest zrobiony, utrudnia zamykanie zamka błyskawicznego. Póki co zamki dają sobie wspaniale radę, są dobrej jakości, ale z czasem mogą pojawić się problemy z trzymaniem zębów na mocno pomarszczonych odcinkach. Wyjściem byłoby produkowanie kilku odmian szerokości rogala, ale wiadomo że to by utrudniło zarabianie na takiej działalności.
Kolejnym problemem, jaki widzę to waga torby. Można by ją jeszcze ograniczyć w kilku miejscach. Na przykład przelotki zaciskowe do pasków, jest ich sześć sztuk. Są dość masywne, a nie ma potrzeby, aby takie były. Jedna przelotka, ta która mocuje cały tył torby do siedzenia, jest lekka i plastykowa, takie powinny być pozostałe i takie podobno są w wersji CZIP, czyli tańszej. Wychodzi na to, że i lepszej. Materiał z jakiego mój rogal jest zrobiony to wodoodporny PCV, jest gruby, ale mocny i odporny w czasie przewrotki. Jest też ciężki. Wersja CZIP zrobiona jest ze zwykłej cordury i wydaje się lepszym rozwiązaniem.
Co do wodoodporności rogala. Moim zdaniem, jeśli ktoś używa tekstylnych toreb to musi się pogodzić z ich przeciekaniem oraz z niszczeniem lakieru na plastykach motocykla. Rogal ma obydwie wady. Po silnej ulewie woda zbiera się wewnątrz, prawdopodobnie przecieka przez zamek, ale sama nie wypłynie, bo materiał jest rzeczywiście wodoodporny. Ja zawsze jednak zabezpieczam się wkładając wszelkie rzeczy w grube worki foliowe. Dzięki temu nigdy, nic mi nie zamaka. A co do szurania torby po plastykach... Enduro ma jeździć a nie wyglądać.
Reasumując. Jestem bardzo zadowolony z rogala, chociaż wolałbym wersję CZIP, z lżejszego materiału i bardziej miękkiego. Waga... wiadomo, a bardziej miękki łatwiej się pakuje i układa na motocyklu. Gorzej by jednak było w czasie przewrotki. Torba typu rogal jest idealnym rozwiązaniem dla enduro-podróżników. Nieco podnosi środek ciężkości, ale ułatwia przedzieranie się przez krzaki i lepiej można ją załadować, w porównaniu do dwóch, oddzielnych toreb, przywieszanych na boki motocykla. Majętni motocykliści mogą sobie pozwolić na posiadanie kilku rozmiarów rogali, na różne wypady. Chociaż pasy kompresyjne na dużym rogalu mogą go łatwo zmniejszyć i dopasować do zawartości. Cytując slogan ze strony producenta "nie wymyślono jeszcze żadnej torby, która to tak spajałaby się z maszyną, tworząc całość".
opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 





Zakupiłem i przetestowałem na wyprawie motoSkandynawia nowy kask AGV AX-8 Dual Evo. Kask z daszkiem i dużą przestrzenią przed twarzą jest kierowany do motocyklistów enduro. Ma możliwość założenia szyby z czego ja akurat najczęściej korzystam. Zakupiłem kask w kolorze białym (plus dla producenta za taki kolor w ofercie) aby w gorące dni głowa się nie przegrzewała od słońca. I rzeczywiście kask ma dobrą wentylację górnej i tylniej części. Na słońcu nie nagrzewa się tak szybko. Skomplikowany system wlotów i wylotów w górnej i bocznej części jest dość delikatny w obsłudze ale działa. Natomiast wlot centralny, pod szybą jest za mały. To znaczy jest ogromny, ale jego przepustowość mizerna. W wilgotne i zimne dni szyba paruje, nawet jeśli zastosujemy dyfuzor mocowany na zatrzaski przed nosem. Chociaż poprawia to nieco sprawy parowania szyby. Zwłaszcza jeśli jedziemy szybko z lekko uchyloną szybą i lodowate powietrze wali nam prosto w nos, wtedy dyfuzor działa pięknie. Do kasku załączono jeszcze mały dyfuzor zamykający kask od dołu, pod szyją, z przodu, ale nie wiem po co to jest i nie testowałem tego. Szyba oryginalnie jest czymś spryskana od środka, chyba antyfogiem. Ale w kasku enduro kiedy jedzie się w zapyleniu po szutrach, takie coś działa na minus, bo przykleja się do tego kurz, który potem ciężko zmyć wodą z jeziora. Szyba ciężko się otwiera, a nawet bardzo ciężko, sworznie zawiasów mają zbyt silne sprężyny. Poza tym ma trzy położenia w których się zatrzymuje i trudno ustawić szybę tak aby była na przykład uchylona na 5mm aby nie parowała podczas jazdy. Można ją uchylić od razu na około 3cm. Daszek jest kiepski i nie kryje uchylonej do góry szyby w całości, co uważam za duży minus, bo po to jest daszek aby ją chronił podczas rzucenia kasku po zdjęciu go z głowy. Poza tym daszek ma tylko dwa punkty podparcia, więc jest dość wiotki, ale za to cichy. Natomiast wyściółka wokół uszu jest zbyt mizerna i mocno podcięta (aby można było swobodnie kręcić głową) aby dawało komfort ciszy. Jak na kask z daszkiem, AGV jest dość odporny na silny wiatr z czoła, nie podnosi go pęd powietrza tak mocno do góry. Ale jest czuły na boczny wiatr i to mocno. Komfort ułożenia głowy w wyściółce jest dość wysoki, ale zakładanie kasku zawsze kończy się dodatkowym układaniem uszu wtykanymi pod skorupę palcami, mimo że wyściółka wokół uszu jest mizerna. Zdejmowanie kasku jest komfortowe i nie gilotynuje uszu. Zapięcie ma dwa pierścienie, takie właśnie lubię, bo zawsze zapina się kask ciasno, czyli tak jak być powinno, ale za to trwa to długo i nie można tego zrobić w rękawicach. Kask nie ma z tyłu sprzączki na pas od gogli, czy pas od kamery. Kask jest dość lekki - 1320g. O jakości skorupy i wyściółki możecie poczytać na stronie producenta, oni lubią się chwalić nazwami użytych materiałów. Ogólnie uznaję, w swojej skali, kask za dość udany za tą cenę, ale daleko mu do ideału. Szkoda, bo można było łatwo poprawić oczywiste wady. Kask jest bardziej predestynowany dla użytkowników jeżdżących na krótkie trasy i niezbyt szybko. Podczas podróży wielodniowych i dłuższych, oraz przy prędkościach powyżej 100km/h, zaczyna się zwracać uwagę na wady kasku. Podsumowując: kiepski daszek, bardzo czuły na boczne wiatry, kiepskie wygłuszenie wokół uszu, słaba wentylacja centralnego wlotu przy ustach, zawiasy szyby do dopracowania. Za to zalety to: waga, biały kolor w ofercie, bardzo dobra wentylacja górna i tylnia, zapięcie na dwa kółka, duża szyba, odporny na wiatr od czoła.
Na kolejnym wyjeździe skasowałem daszek od kasku. Lekkie uderzenie w gałąź i daszek rozprysł się na kilka kawałków, nie było co kleić. Zamówiłem nowy, ma być za dwa miesiące. Ale pozostaje złość. Plastyk jaki zastosowano do zrobienia daszku jest bardzo mało wytrzymały na uderzenia i wyginanie, zupelnie jak owiewki w sportowych motocyklach.
opis motocykla KTM LC4 Adventure
opis motocykla Suzuki DR800
 


Podczas miesięcznej podróży po Indiach południowych używałem śpiwora z wypełnieniem syntetycznym firmy Małachowski, model Mini Tourist. Wybrałem taki ponieważ podróżowałem z plecakiem i potrzebowałem czegoś małego i lekkiego, a południowe Indie, nawet zimą, są dość gorące. Śpiwór ten po odpowiednim spakowaniu ma objętość około dwulitrowej butelki po Pepsi. Opakowanie stanowi worek kompresyjny. Trochę słabej konstrukcji i jak to zwykle bywa ze śpiworami Małachowskiego, z bezmyślnymi zamknięciami na sznurek z przymocowaną do wora przelotką. Trzeba ją stuningować i odciąć od worka. Do śpiwora dołączony jest worek przeznaczony do prania w nim śpiwora. Już to robiłem, według zaleceń producenta i śpiwór nadal działa jak należy. Po rozłożeniu śpiwór wydaje się bardzo cienki, ale mimo to znakomicie spełnia swoje funkcje ocieplające do temperatury 5-8st.C. Jest wypełniony syntetycznym materiałem Biofiber, w tym wypadku 80g. Całość waży około 0.7kg (rozmiar XL). Konstrukcja zewnętrzna to micro Rip-stop, wytrzymała na rozcięcie i rozerwanie. Sprawdzałem, oczywiście niechcący. Śpiwór ten jest oczywiście zalecany na letnie warunki. Spanie w nim w namiocie, nawet przy temperaturze 5st.C nie daje komfortu, nawet przy zastosowaniu dobrej maty samopompującej. Ten śpiwór jest doskonały jako dodatkowy, na ciepłe noce. Jest więc dobry do zabrania w podróż samochodem, kiedy można zabrać ciepły śpiwór na zimne noce. Nadaje się także do plecaka, bo jest wyjątkowo lekki i mały.  


Przez całą, wielomiesięczną podróż motocyklem używałem śpiwora z wypełnieniem syntetycznym firmy Małachowski, model Cave Tourist. Wybrałem taki ponieważ w swojej historii podróży różnymi pojazdami używałem śpiworów puchowych i wszystkie zajeździłem na śmierć. Wilgoć zniszczy każdy śpiwór puchowy, nawet najlepszej marki. Dlatego na podróż motocyklem wybrałem śpiwór syntetyczny aby mieć pewność, że zmienne warunki i brak możliwości suszenia śpiwora nie wpłyną na jego kondycję. Z danych technicznych: ocieplenie stanowi Biofibra - 300g; tkanina to RIP-Stop, waga 2kg (rozmiar XL), opakowanie to worek kompresyjny, koszt około 300zł (2008). Śpiwór wykonany jest z materiału niewiele odpornego na wodę i niezbyt miłego w dotyku, ale na tyle śliskiego aby móc w nocy dowolnie obracać się w zamkniętym śpiworze. Zakupiłem rozmiar XL, ponieważ nie lubię ścisku podczas snu, może to trochę ogranicza możliwości cieplne, ale tak mi jest wygodnie. Śpiwór po złożeniu zajmuje dość dużo miejsca, nie da się go skompresować tak jak to jest w przypadku śpiworów puchowych. Jednak worek kompresyjny pozwala zwijać śpiwór na różne sposoby. Wybrałem ciemnogranatowe kolory aby nie musieć patrzeć na brud, podczas wielomiesięcznych podróży trudno prać tak duże rzeczy. Śpiwór można jednak prać. Ja to robię ręcznie w wannie. Ale można podobno prać go w pralce ale bez wirowania. Śpiwór zapewnia komfort do -8st.C Ja sprawdzałem go w okolicy zera i zdał na piątkę. Dużą wadą tego śpiwora są zamki, albo raczej ich wszycie w materiał. Pozostawiono duże fałdy które prawdopodobnie mają zapobiec uciekaniu ciepła przez zamek i to sprawdza się znakomicie, ale zapinanie zamka przez tego rodzaju rozwiązanie jest bardzo uciążliwe. Suwak ciągle zacina się o materiał. Innym rozwiązaniem wymagającym dopracowania jest zamknięcie worka, dobrze że z obydwu stron, ale dlaczego tak skomplikowanie. Musiałem to przerobić przy użyciu scyzoryka. Śpiwór po wypraniu według zaleceń producenta, nadal spełnia swoje funkcje. Reasumując, polecam ten śpiwór podróżującym w różnych warunkach wilgotności powietrza z zastrzeżeniem, że po złożeniu zajmuje dużo miejsca.  

Przez całą, wielomiesięczną podróż motocyklem używałem palnika / kuchenki wielopaliwowej MSR XGV. Był wykorzystywany każdego dnia do przyrządzania posiłków i grzania wody na prysznic wieczorem. Jak do tej pory nie zaobserwowałem żadnych usterek, mimo że pracował w większości na benzynie ołowiowej, a na takiej nie powinien pracować. Właściwie nie było różnicy na jakim paliwie pracuje, nawet na takim co to motocykl nie chciał jechać. Może zacznę od wad, tak łatwiej. Na początek cena, jest to jeden z najdroższych palników na rynku, w Polsce kosztuje około 700zł (2008), ja kupiłem go w USA i nawet z wysyłką, nowy ze sklepu, kosztował około 400zł. Nie wiem czy cena odpowiada wartości tego produktu, ponieważ nie testowałem innych produktów, a jedynie obserwowałem jak pracują inne palniki u innych osób. W ten sposób wyrobiłem sobie marne zdanie o Primusach na benzynę, marne w porównaniu do MSR. Inne wady... Głośna praca. Kiedy palnik pracuje to na prawdę głośno hałasuje, w zasadzie zmusza rozmawiających do podniesienia głosu. Najlepiej odczuwa się to po jego zgaszeniu, kiedy przebywa się w głuszy przyrody. Kolejna wada to licha regulacja płomienia. Właściwie jej nie ma, albo duży płomień albo nic. Akurat to mi nie przeszkadzało, bo zwykle gotowałem wodę na prysznic lub zupę, albo jajecznicę, a do tych zadań zawsze potrzebny jest duży płomień. Ostatnia wada to odłączany pojemnik na paliwo. Podobno to ma być zaleta, bo można sobie zakupić taką butlę na paliwo jaką sie chce. Ja kupiłem największą czyli litrową. To że jest oddalona od palnika powoduje że się nie nagrzewa i jest bezpieczniej, łatwiej do niej wlać paliwo, łatwiej podpompować ciśnienie podczas długiego gotowania. Ale po skończeniu używania palnika trzeba z niej wyjąć zawór a to skutkuje zawsze ubrudzeniem się paliwem. Zaworu nie można zostawić w butli, ponieważ skutkuje to wyciekami. Sprawdziłem kilkukrotnie. Ponadto spuszczanie ciśnienia z butli także zawsze skutkuje ubrudzeniem się paliwem.
Co do zalet. Na pewno zaletą jest siermiężna i przemyślana konstrukcja palnika. Nóżki są stabilne i szerokie, łatwo można na nim stawiać duże garnki. Są też solidne trudno je powyginać. Przewód paliwowy i zawór są lekkie, łatwe w montażu, ale przewód jest trochę za sztywny. Odpalanie kuchenki to prosta sprawa, można to zrobić bardzo szybko, po jakimś czasie zapomina się, że to kuchenka na paliwo płynne a nie na gaz. Palnik szybko się nagrzewa i daje płomień niebieski, który nie brudzi garnków. Jeszcze nie sprawdziłem czy łatwo ten palnik naprawić, bo nie musiałem. Zmiana paliwa zasilającego nie wymaga zmiany dyszy, to ważne, ponieważ w warunkach polowych nikt nie ma ochoty na prace precyzyjne. Regulacja płomienia znajduje się przy zaworze, przy pojemniku na paliwo, to oszczędza nasze palce od gorąca płomienia. Regulacja, jak i sam zawór jest z plastyku. To od początku wzbudzało moje obiekcje, ale urządzenie ciągle działa tak jak przewidział producent. Czyli jakość materiałów i wykonanie, zgodnie z najlepszą marką.
Jak każdy palnik tak i ten jest wrażliwy na wiatr. W seryjnym komplecie dodawana jest aluminiowa blacha, którą można wyginać i ustawiać jako osłonę od wiatru. Jest lekka i mała. Ja jednak wolałem coś trwalszego i wybrałem osłonę składaną, z grubszej blachy aluminiowej (jak widać na zdjęciu). Można ją przytwierdzić do ziemi.
W drugim etapie podróży motocyklem dookoła świata palnik nieco mnie zawiódł. Na wysokości około 4200m n.p.m., na noclegu nie chciał działać. Brak tlenu spowodował, że gasł zaraz po rozpaleniu, mimo kilkukrotnych prób. Dupę uratował mi palnik Colemana, bez niego nie było by ciepłego prysznica (chociaż na wietrze), ani zupy na wieczór. Coleman zawsze był naszym palnikiem rezerwowym, bo słabo grzeje, ale w tamtej chwili okazał się niedoceniony.  

Przez kilka wypraw Azja2003, Bośnia2005, Azja2005, dookoła świata na motocyklu - etap pierwszy, etap drugi i pomniejszych, wykorzystywaliśmy namiot z polskiej firmy Marabut, model Komodo+. W sumie był rozkładany i składany kilkaset razy, w różnych warunkach atmosferycznych i terenowych. Wprowadziliśmy do jego konstrukcji kilka poprawek. Poznaliśmy nazbyt dobrze jego wady i zalety. Więc poniżej postaram się naświetlić jego właściwości.
Namiot kosztował 690zł (2003). Był w jednym tylko kolorze, jak te Fordy T, tylko że namiot w kolorze zielonym. Zdecydowaliśmy się na niego, dlatego ponieważ potrzebowaliśmy namiotu dobrej jakości, ale nie wysokiej ceny. Marabuty są wykorzystywane przez profesjonalistów w górskich wyprawach, to nam dało jakąś gwarancję, że sprzęt jest dobry. Jednak jego górsko-extremalne właściwości szybko dały o sobie znać. Fartuchy przeciwśnieżne, dobrze chronią przed zawiewaniem śniegu podczas zamieci pod tropik, ale kiedy jest tropik, znaczy się żar leje się z nieba, to hamują dostęp świeżego powietrza. W zasadzie przez cały czas użytkowania tego namiotu, fartuchy były więc zrolowane i nie używane.
Namiot bardzo szybko się rozkłada. Tropik jest przymocowany do moskitiery (wnętrza) za pomocą zaczepów. Aby go rozłożyć, wystarczy wcisnąć aluminiowe stelaże w uszyte kołnierze i namiot można postawić, nawet bez przybijania do ziemi, czyli na betonie (wyjątek przedsionek wymaga przybicia dwoma szpilkami, ale można z niego zrezygnować jeśli nie pada). Wkładanie stelaża nie jest łatwe, ponieważ łączenie aluminiowych prętów zaczepia się o krawędzie kołnierza. Producent powinien tylko tak zaszyć końce kołnierza aby szew był na zewnątrz, ale przecież tak byłoby nieładnie.
Nigdy nie suszyliśmy namiotu, przez 4 lata użytkowania. Mimo, że wielokrotnie był wystawiony na deszcz. Namiot wysychał sam w stanie złożonym i nie gnił ani nie pleśniał. Jest doskonale wytrzymały na ulewne deszcze. Nie przecieka nawet przy dotykaniu tropika palcami. Podłoga także jest odporna na wodę a przede wszystkim na ostre kamienie na szlakach górskich. Przy kwestii deszczu należy wspomnieć o nieudanym pomyśle na przedsionek. O ile sama konstrukcja jest mocna, odporna na wiatr i deszcz, o tyle nie jest odpowiednia na upalne wieczory z lekkim deszczem. Jeśli zwiniemy całkowicie drzwi przedsionku, deszcz leje się do wnętrza. My wprowadziliśmy udoskonalenie. Wszyliśmy w krawędzie drzwi przedsionka zaczepy, jedna para na dolnym końcu drzwi, a druga w połowie wysokości drzwi na brzegu. Te zaczepy służą do składania drzwi w połowie, lub w ćwierci, tak aby deszcz nie padał do wnętrza namiotu i jednocześnie otwarte drzwi zapewniały komfort przewietrzania wnętrza. Standard zapewnia albo całkowite zamknięcie (zastosowaliśmy tylko dwa razy) albo całkowite otwarcie drzwi. Niestety nowy model Komodo+ (2006) nadal nie ma tej kwestii rozwiązanej.
W tropiku jak i we wnętrzu namiotu znajdują się dwa okna. Konia z rzędem temu, który wie po co te okna. Ich wiszące swobodnie fartuchy zamykające, nawet po otwarciu okien zasłaniają ich światło. Cyrkulacji powietrza te okna i tak nie wymuszają. Rzadko je otwieraliśmy. Jeśliby w nocy zaczęło padać, trzeba wyjść na zewnątrz aby je zamknąć. To jedyne miejsce przez które czasami przeciekała woda.
Moskitiera wnętrza namiotu jest bardzo gęsta. Niestety okna nie posiadają własnej moskitiery bardziej przepuszczalnej dla powietrza (wszyliśmy ją sami). Wejście ma inną moskitierę, która jest doskonała przeciw meszkom, ale słabo przepuszcza powietrze do wnętrza namiotu. Niestety nowe modele mają już bardziej rzadką moskitierę, co na Syberii skutkuje pogryzieniem w nocy przez meszki. My wszyliśmy drugie drzwi z rzadkiej moskitiery i używaliśmy drzwi odpowiednich do warunków owadowych na zewnątrz.
Jakość wykonania namiotu jest perfekcyjna i może być wzorem dla innych producentów. Niestety nie ma dużego wyboru rozmiarów, ani kolorów. Jakość materiałów jest najwyższej klasy i chyba tylko to jest powodem dla którego oceniam ten namiot jako dobry. Niestety projekt wykonania namiotu jest mało dopracowany i nie jest poprawiony w nowym modelu. Wygląda to tak, jakby projektant nigdy nie nocował w długich podróżach namiocie, a tylko wydumał sobie jak to powinno być. Jednakże cena odpowiada wartości, a producent jest zainteresowany uwagami i często wspiera pomysły swoich klientów. Polecam ten namiot dla wszystkich podróżników zmotoryzowanych (dla motocyklistów jednak jest zbyt ciężki). Chętnie służę radą jak dopracować namiot do własnych potrzeb.
Ciekawą alternatywą są namioty dwusekundowe - Quechua. Nowatorski pomysł konstrukcyjny. Zdarzyło mi się kilkakrotnie w nich spać. Są doskonałe na krótkie wypady w teren. Łatwo się rozkładają i łatwo składają (trzeba tylko pomyśleć i przeczytać instrukcję). Nie polecam ich jednak tym, którzy cenią sobie mały rozmiar po złożeniu, Quechua są duże ale płaskie, nadają się tylko do samochodowych podróżników. Nie są także dobre w trudnych warunkach atmosferycznych. Nie są odporne na silny wiatr, za mało mają sznurków, źle trzymają w czasie wiatru. Kiedy pada możesz się zamknąć całkowicie w namiocie, ale wtedy nie ma czym oddychać. Przedsionek jest więc źle rozwiązany. Kiedy go otworzysz, deszcz wali do środka. Trochę inaczej są rozwiązane większe wersje Quechua'y. Nie spałem w nich, ale rozkładałem i na oko są jeszcze gorzej skonstruowane pod względem wytrzymałości na trudne warunki atmosferyczne. Tak więc polecam te namioty tym, którzy wyjeżdżają z domu tylko w lecie i jak jest ładna pogoda. Zwłaszcza, że producent zaoszczędził także na materiałach (podłoga nie wytrzymuje nawet kamieni w Polsce, a co dopiero na stepie), są kiepskiej jakości. Jedyna zaleta tych namiotów i jedyny powód aby się nad nimi zastanowić, to nowatorska, a przede wszystkim niezwykle szybka metoda rozkładania i składania.
Od 2009 używam kolejnego wcielenia tego namiotu, stary przestał działać. Po wielu latach użytkowania miał juz dziury w podłodze, a zamki nie dały się już reanimować. Poszedł na prezent dla gościnnego Indyjczyka. Drugie wcielenia tego namiotu nie kosztowało więcej. Co poprawiono: małe okienka w dachu mają lepszą konstrukcję, chociaż delikatną i nadal pozbawioną moskitiery, którą musiałem znowu wszyć samodzielnie; dużo lepsze, aluminiowe szpilki; dużo lepszy worek na namiot, wreszcie się w nim mieści i łatwo zamyka. Co zepsuto: rzepy na klapkach osłaniających zamki od drzwi, przeszkadzają otwierać zamki, a nic nie dają; nadal mizerna gama kolorów; pomniejszono podwieszaną półkę na suficie; nadal nie ma możliwości otwarcia drzwi do połowy (patrz wyżej); nie ma możliwości całkowitego zamknięcia namiotu brezentowymi drzwiami, chociaż tylko dwa razy było mi to potrzebne przez tyle lat.

W ciągu dwumiesięcznej wyprawy nad Bajkał i do Mongolii używaliśmy we dwoje namiotu Fjord Nansen model Veig Pro. Chciałem zamieścić tu kilka uwag w formie testu porównawczego tego namiotu do namiotu Marabut Comodo+.
Namiot kosztował 820zł (2011). Był w jednym tylko kolorze - zielonym. Zdecydowaliśmy się na niego, dlatego bo chcieliśmy czegoś nowego w stosunku do Marabut Comodo+ i z lepszych materiałów. Ważnym argumentem była także inna konstrukcja Fjorda... To namiot do półprofesjonalnego wykorzystania w extremalnie trudnych warunkach na wyprawach górskich. Posiada fartuchy przeciwśnieżne i wysokiej klasy materiały z jakich jest zrobiony. Pod tym względem przewyższa Marabuta Comodo+. Jednakże podłoga jest zrobiona z cieńszego materiału i jest mniej odporna na przebicie przez ostre kamienie, ale dzięki temu całość jest lżejsza o pół kilograma. Więcej o materiałach użytych do produkcji Fjorda. Zamki obu wejść są doskonałej jakości, tropik spełnia pokładane w nim nadzieje na super nieprzemakalność i wytrzymałość. A co do aluminiowego stelaża jest już dużo gorzej. W porównaniu do Marabuta Comodo+ już po trzecim użyciu stelaż odkształca się i to znacznie, pod koniec wyprawy, po kilkudziesięciu rozłożeniach i złożeniach, trzeba go prostować aby spełniał nadal swe funkcje.
Teraz konstrukcja. Zaprojektowanie dwóch wejść bardzo ułatwia przewietrzanie wnętrza w ciepłe dni oraz ułatwia dostęp do namiotu z każdej strony, lub dla dwojga ludzi, wtedy każdy ma swoje wejście i podczas wchodzenia nie musi budzić śpiącego wewnątrz towarzysza. To niewątpliwa zaleta Fjorda. Niestety przedsionki są tak zaprojektowane, że podczas nawet słabego deszczu muszą być szczelnie zamknięte aby deszcz nie napadł do wnętrza namiotu, co utrudnia wentylację w ciepłe dni. W Marabucie Comodo+ nie jest lepiej, ale własnym sumptem można to poprawić w wypadku Fjorda nie da się tego przedsięwziąć. Projekt moskitier w drzwiach Fjorda jest dobry ale zapięcia zrolowanej zasłony moskitiery wymagają dopracowania we własnym zakresie, brak jednego zapięcia, czyli funkcjonalność do bani. Mocowanie półki górnej jest niezbyt fortunne, przy każdym rozłożeniu namiotu półka się samoczynnie wypina z mocowań i trzeba ją na powrót przywieszać. Jest zbyt mało kieszeni w ściankach namiotu. Jednak żółta barwa wnętrza jest całkiem OK a materiał dużo milszy w dotyku niż w przypadku Marabuta Comodo+. Zaś mocowanie stelażu do kotw podłogi nie ma regulacji, co utrudnia odpowiednie napięcie tropiku. Wykonanie szwów oraz zszywanie całości pozostawia wiele do życzenia. Po napięciu tropik miejscami jest zbyt mocno nasztrymowany, a miejscami wisi luźno i nie można tego wyregulować. Na duży plus zasługują prowadnice stelaża, które ułatwiają montaż tego ostatniego do tropiku. Na plus zasługuje także kompresacyjny worek na zwinięty namiot. Jest duży i odpowiedni do rozmiarów zwiniętego namiotu.
Reasumując, w teście porównawczym namiotu Fjord Nansen Veig Pro kontra Marabut Comodo+, ten pierwszy wypada dużo gorzej pod względem wykonania, funkcjonalności większości szczegółów oraz ceny. Za to zyskuje pod względem jakości materiałów oraz wielkości i funkcjonalności dwóch wejść. Gdybym miał wybierać, któryś z tych dwóch namiotów na długą podróż, to wybrałbym jednak Marabuta Comodo+.  

W ciągu kilku krótszych wypraw motocyklowych i dłuższej, trampingowej po Indochinach używałem czeskiego namiotu Husky Sawaj Ultra. Zainteresowałem się nim z polecenia kolegi, głównie z powodu jego niskiej wagi i gabarytów w wersji złożonej.
Namiot kosztował 870zł (2013). Był w jednym tylko kolorze - zielonym. Tak jak w przypadku poprzednich namiotów, jakie używałem, tak i ten ma konstrukcję samonośną, to znaczy nie jest konieczne przybijanie go szpilkami do ziemi, aby mógł stać. To ważne w podróży, bo nie zawsze można wbić szpilki, czasami nocuje się na betonie. Jednakże przyszpilenie boków tropiku i przedsionka ułatwia wentylację wnętrza i chroni przed zmoczeniem wewnętrznej powłoki. Tropik jest wykonany z niezwykle cienkiego materiału, prawie jak bibuła. Podobno jest silikonowany i przez to taki odporny na przemoczenie - 5000mm wody na cm2. Podłoga ma 8000mm wody na cm2. To dość wysokie parametry jak na namiot wykorzystywany w sezonie wiosna-jesień.
Największą zaletą tego namiotu jest jego waga, tylko 1.89kg z pełnym wyposażeniem. Pakowany jest w worek kompresyjny 42cm na 14cm. We wnętrzu jest całkiem sporo miejsca. Może w nim spać dwie osoby na siłę, a wygodnie jedna osoba i spory bagaż. Jest dość wysoki w środku, bo aż 115cm i dość długi - 225cm + przedsionek 60cm. Szerokość tylko 100cm. Niestety we wnętrzu nie ma zbyt wiele schowków na drobne przedmioty, tylko dwie, małe kieszenie i sznurek przyszyty do szczytu kopuły. Tam powinna być podwieszana półka.
Zamki wyglądają i działają dość solidnie, niestety drzwi nie mają uchwytów, aby je przymocować na szybko w pozycji otwartej, przez co mogą przeszkadzać w zamykaniu zamków wnętrza i wkręcać się w suwak. Materiał tropiku jest tak cienki, że trzeba na to uważać, aby go nie zniszczyć. Tropik jest przyszyty na stałe do wewnętrznej powłoki, a stelaż wkłada się w rękawy, niewiedzieć czemu przyszyte od środka tropiku. Są one łącznikiem między tropikiem a wnętrzem. Może to wynik walki z ciężarem. Napięcie materiału podłogi można regulować paskami. Rękawy do stelaża są na tyle obszerne, że nie ma problemu z wyciąganiem go w porannej, wilgotnej porze. Pakowanie do obszernego worka kompresyjnego też nie nastręcza kłopotów. Stelaż wytrzymuje użytkowanie bez problemów, w porównaniu ze stelażem z namiotu Fjord Nansen Veig Pro, jest pozbawiony wad. Ale należy zaznaczyć, że mocowanie stelaża do podłogi jest tak samo problematyczne jak w Fjord Nansen Veig Pro. Końcówki potrafią się wysuwać ze stelaża i zajmować czas podczas pakowania. A można było to zrobić tak dobrze, tanio, lekko i prosto jak w Marabucie Comodo+.
Powłoka wewnętrzna posiada drzwi zamykane całkowicie, albo zamykane na gęstą moskitierę antymeszkową. Podobna moskitiera jest wszyta w górne, dwa wywietrzniki. Niestety nie ma sposobu zwinięcia drzwi wejściowych do powłoki wewnętrznej w taki sposób aby nie walały się po podłodze.
Mocowanie namiotu do podłoża jest łatwe i szybkie. Sznurki są zrobione z odblaskowego materiału, aby ktoś na nie nie wszedł w nocy. Tropik ma odciągi na wypadek silnych wiatrów, ale nie ma fartuchów na wypadek śniegu.
Ogólnie namiot muszę uznać za bardzo udany, chociaż nie tani. Za jedyne wady można uznać: brak podwieszanej półki we wnętrzu; brak systemu szybkiego przypinania drzwi wejściowych na czas otwierania namiotu; brak systemu zamykania drzwi tylko do połowy, aby utrzymać dużą wentylację, ale to wada większości namiotów, trzeba sobie z tym radzić własną wynalazczością; brak systemu mocowania wewnętrznych, pełnych drzwi, po ich otwarciu i korzystaniu z moskitiery.  

W Rosji obowiązuje dość specyficzny system tankowania LPG na stacjach. Trzeba posiadać inne niż gdziekolwiek indziej przejściówki. Teoretycznie, podobnie jak w UE nie wolno tankować butli na stacjach paliw, ale praktycznie można to robić bez problemu. Trzeba jednak mieć swoją przejściówkę i do tankowania samochodu i do tankowania butli. Można ją sobie wykonać u tokaża, najlepiej z mosiądzu. Rysunek obok.  


FWT Homepage Translator